Byliśmy 2 kwietnia 2010 roku na koncercie w ramach tegorocznego Wielkanocnego Festiwalu Ludwiga van Beethovena.
Requiem Hectora Berlioza skomponowane w 1837 to utwór rzadko wykonywany. Wymaga ogromnego składu (nawet do 600 głosów) chóru i orkiestry i to jest zapewne przyczyną rzadkiego pojawiania się tego dzieła w repertuarze. Koncert w Teatrze Wielkim był wyjątkową okazją posłuchania tej muzyki na żywo.
Koncert okazał się jednak rozczarowaniem. Nie potrafię powiedzieć, czy to problem samej partytury czy wykonawstwa. Głównie rozczarowały partie chóralne, zwłaszcza gdy chór śpiewa 'a capella'. Śpiew brzmiał bardzo słabo, gdzieś się gubił w ogromnej sali Teatru Wielkiego. Czegoś tutaj zabrakło, większej werwy, lepszego przygotowania, może dyrygent (Charles Dutoit) nie potrafił narzucić swojej wizji tego dzieła ogromnemu chórowi (blisko 200 śpiewaków).
Wspaniale zabrzmiała środkowa część dzieła - Lacrymosa. Tutaj chór - śpiewający razem z orkiestrą - wyraźnie się odnalazł i dało to doskonały efekt.
Jedyna partia solowa ma miejsce w Sanctus. Dobrym zamysłem było umieszczenie solisty (Paul Groves) wśród orkiestry i gdy śpiewał "Sanctus benedictus" brzmiało to z pewnej oddali przypominając głos z nieba.
Połączone siły: sławnego dyrygenta, doskonałego solisty, podwójnego chóru Filharmonii Warszawskiej i Teatru Wielkiego, znakomitej orkiestry Sinfonia Varsovia wzmocnionej o potężną sekcję perkusyjną poniosły jednak ewidentnie porażkę w starciu z monumentalnym dziełem Berlioza. Partytura została wykonana, ale - za wyjątkiem kilku fragmentów - nic nie odcisnęło się w pamięci.
Blog do projektu Open Source JavaHotel
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz