Blog do projektu Open Source JavaHotel

sobota, 22 maja 2010

Cesarz

"Cesarz" Kapuścińskiego był zawsze jedną z moich ulubionych lektur. Uważałem tę książkę za arcydzieło. Było dla mnie także oczywiste, że nie należy tej książki traktować jako podręcznika do historii Etiopii czy źródła wiedzy na temat panowania cesarza Haile Selassie. Jednak zawsze sądziłem, że w warstwie faktograficznej książka jest prawdziwa, Kapuściński dotarł do rozmówców należących do dworu obalonego monarchy i wiernie przekazał ich relacje. Zaś dzięki swojemu talentowi literackiemu i zmysłowi obserwacyjnemu stworzył unikalne dzieło. Z jednej strony książka pokazuje mało chwalebny wizerunek monarchy, zaś z drugiej strony jest uniwersalną opowieścią o tym,  jak tyrania i władza absolutna deprawuje, deformuje i wyniszcza wszystko, co znajduje się w jej kręgu.

Jak wiadomo, od pewnego czasu pojawiają wątpliwości dotyczące rzetelności czy ścisłości Kapuścińskiego jako reportera. Ma to związek z publikacją książki Artura Domosławskiego "Kapuściński non-fiction". Sledziłem dyskusje wywołane tą książką, ale samej książki nie czytałem i nie zamierzam tego robić. Zaznaczam także, że kompletnie mnie nie interesują fakty dotyczące prywatnego życia zmarłego pisarza, czy informacje o jego kontaktach z tajnymi służbami za czasów PRL. Ci co są sami bez grzechu niech piorunują czy płoną świętym oburzeniem.

Z uwagą przeczytałem wywiad z wnukiem cesarza „Cesarz” nie jest o moim dziadku księciem Ermiasem Sahle Selassje zamieszczony w "Rzeczpospolitej"  dnia 2 kwietnia 2010. Oczywiście, do tego co mówi książę należy także się odnosić ostrożnie. Nie jest dobrym pomysłem bezkrytyczne zamienianie czarnej legendy Haile Selassie jaką znajdziemy w książce Kapuścińskiego na propagandę sukcesu roztaczaną przez księcia.

Natomiast lektura tego wywiadu zwróciła moją uwagę na fakt, który do tej pory mi umykał. Przecież akcja "Cesarza" nie dzieje się w próżni, ani na bezludnej wyspie, ani w jakiejś fikcyjnej rzeczywistości. Dzieje się w rzeczywistym kraju, określonym czasie i głównym bohaterem jest postać autentyczna. Jeśli informacje Kapuścińskiego nie są ścisłe, to w ten sposób jest wyrządzana krzywda pamięci tego monarchy.

 Zacząłem więc weryfikować informacje zawarte w książce i wynik prawdziwie mną wstrząsnął. Nie chodzi mi wcale o jakieś pomyłki czy nieścisłości. Wszyscy się mylimy i popełniamy błędy. Mam także tolerancję do zabiegu literackiego, jeśli autor coś nawet doda czy uzupełni aby efekt uczynić bardziej przekonywującym. Coś jak stoimy przed obrazem i gdzieś dodamy brakującą kreskę czy dopełnimy kontur. Nie o to tutaj chodzi.

Kapuściński tę cienką linię dzielącą lekkie dopełnianie rzeczywistości, a tworzenie zupełnie nowej przekroczył, i to całe lata świetlne. Co gorsza, nie chodzi tutaj nawet o budowanie fikcji. To nie jest fikcja, a celowe fałszowanie i przeinaczanie.

Często się podkreśla, że "Cesarz" powinien być odbierany jako krytyka czasów Gomułki lub Gierka czy mechanizmów dyktatury w bardziej uniwersalnym znaczeniu. Ja jednak nie rozumiem, dlaczego w celu krytyki władzy totalitarnej trzeba fałszować i przeinaczać wizerunek cesarza Etiopii. To, że jest to czarnoskóry władca egzotycznego kraju wcale nie oznacza, że możemy go traktować jak bożonarodzeniową choinkę, którą sobie dowolnie przystrajamy czy dekorujemy według naszych prywatnych upodobań lub gustów.

http://wyborcza.pl/kapuscinski/1,104867,7500812,Cesarz.html . Tutaj znajdujemy wypowiedź Kapuścińskiego na temat "Cesarza".
Miałem mnóstwo relacji. Cały problem był w selekcji, strukturze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz