Blog do projektu Open Source JavaHotel

piątek, 25 czerwca 2010

Cesarz

"Cesarz"

Nieudana próba zamachu stanu z 1960 roku.
Wszystkie informacje jakie przekazuje Kapuściński ustami niejakiego A.W to jakaś mieszanina bzdur i nonsensów.
szeptano, że cesarz ma wątpliwości, czy rzeczywiście jest to jego syn. Coś tam nie zgadzało mu się w datach między jego podróżami a terminem uszczęśliwienia cesarzowej pierwszym potomkiem.
To zmyślenie Kapuścińskiego, nigdy nie istniały tego typu pogłoski i podejrzenia.
Gwardia była oświecona i dobrze płatna,  a wojsko ciemne i biedne. Teraz generałowie wykorzystują ten antagonizm, żeby rzucić armię przeciwko gwardii. Mówią żołnierzom - gwardziści chcą władzy, żeby móc was wyzyskiwać. To, co mówią, jest cyniczne, ale trafia wojsku do przekonania. Żołnierze wołają - chcemy zginąć za cesarza!
To zmyślenie Kapuścińskiego. Zołnierze wykonywali rozkazy swoich dowódców, którzy pozostali lojalni wobec cesarza i nie było do tego celu potrzebne wykorzystywanie jakichś "antagonizmów". Takie zmyślanie jest efektem pewnego szczególnego sposobu postrzegania świata, gdzie po stronie światłości są oświecone i rewolucyjne masy, a po stronie ciemności warstwa rządząca i otumaniona przez nich ciemna tłuszcza.
.Bo kiedy owi pobici na głowę przeniewiercy rzucili pałac i zaczęli pierzchać w stronę pobliskiego lasu, zagrzane przez naszego patriarchę pospólstwo ruszyło za nimi w pościg. Żadne tam czołgi i armaty, przyjacielu, co kto miał pod ręką, bral i szedł w pogoń. Kije, kamienie, dzidy i sztylety, wszystko poszło w ruch. Ludzie ulicy, których dobrotliwy pan tak hojną obdarzał jałmużną, z zaciekłością i nienawiścią wzięli się do rozbijania pomylonych głów tych potwarców i rebeliantów, którzy chcieli zabrać im Boga i zgotować nie wiadomo jakie życie.
To zmyślenie Kapuścińskiego jest wyjątkowo obrzydliwe. Widać tutaj wyzierającą z całego "Cesarza" pychę białego człowieka wobec czarnuchów i Murzynów z Afryki. Z niedobitkami spiskowców rozprawiało się wojsko, a nie podburzona przez patriarchę czarna tłuszcza wyposażona w dzidy i sztylety. Jedyna różnica między gwardią cesarską a regularnym wojskiem polegała tylko na tym, że gwardia nie była wyposażona w ciężki sprzęt bojowy, jak czołgi, samoloty i armaty. Ale nawet bez ciężkiego sprzęty bojowego raczej niepodobna, żeby mogli paść ofiarą "dzid, kamieni i sztyletów".
Trzy, a może pięć tysięcy tych ludzi trafiło do więzienia, a drugie tyle zginęło ku radości hien i szakali, które nawet z dalekich stron ściągały na żer do podmiejskich lasów. A długo jeszcze, całymi nocami, te lasy wyły i chichotały.
W puczu zginęło 174 członków Gwardii, 400 zostało rannych. Zabitych na pewno pochowano, a nie porzucono w lesie na żer hienom. Tak jak w Europie zabitych się nie zostawia w lesie na pożarcie wilkom, tak samo w Afryce się nie zostawia na pożarcie hienom. Jak się wyzbyć pychy białego człowieka wobec Murzynów z Afryki, to ta prosta prawda staje się zrozumiała.
Ale po tygodniu, kiedy siedzieli ukryci w krzakach, od kilku dni już bez jadła i omdlewający z pragnienia, gdyż bali się pojawić w jakiejś wiosce, żeby zdobyć pożywienie i wodę, zostali otoczeni przez chłopów, którzy szli nagonką i chcieli ich pojmać.
Zostali pojmani przez ścigające ich wojsko, a nie chłopów idących z nagonką.
Pośpiechem zawieźli ich do stolicy i wzięli Mengistu do szpitala. O wszystkim doniesiono naszemu panu, co wysłuchawszy powiedział, że chce zobaczyć ciało Germame. Zgodnie z tym poleceniem zwłoki zostały przywiezione do pałacu i rzucone na schody przed wejściem głównym. Wtedy dobrotliwy pan wyszedł z pałacu, stanął i długi czas przyglądał się leżącemu ciału. Milczał wpatrzony bez słowa, ludzie przy nim stojący nie słyszeli, żeby coś powiedział. Potem drgnął i cofnął się z powrotem w głąb budynku, polecając lokajom zamknąć główne drzwi. Widziałem później ciało Germame powieszone na drzewie przed katedrą Świętego Jerzego. Stał tam tłum ludzi, którzy szydzili ze zdrajców. klaskali i wznosili rubaszne okrzyki.
To jakaś konfabulacja Kapuścińskiego. Ani nikt nie rzucał ciała Germama na schody pałacu aby "dobrotliwy pan" mógł sobie na nie popatrzeć, ani nikt nie wywieszał zwłok na drzewie koło katedry ku uciesze tłuszczy. Amharska obyczajowość (podobnie jak żydowska) nakazuje pochowanie zmarłego w ciągu nie dłużej niż 24 godzin od śmierci.
Powiesili go trzydziestego marca, o świcie, na głównym rynku miasta. Razem z nim powiesili sześciu innych oficerów z gwardii.
Na śmierć skazano tylko Mengistu, dwóch oskarżonych z nim oficerów skazano na długoletnie więzienie.
Dalej opowiadają, że nastąpiły tygodnie budzących panikę aresztowań, męczących dochodzeń, brutalnych przesłuchań. panowała niepewność, lęk, ludzie szeptali, plotkowali, wspominali szczegóły zamachu dodając do nich, co kto mógł, na miarę swojej fantazji i odwagi, zresztą dodając pokątnie, gdyż wszelkie dyskutowanie ostatnich wydarzeń było oficjalnie potępione, a policja - z którą nigdy nie należy żartować, nawet jeśli ona sama do tego zachęca, co i tak w tym wypadku nie miało miejsca - pragnąc oczyścić się z zarzutu  spiskowania, stała się bardziej niebezpieczna i wydajna niż zwykle, a nie brakło też chętnych, którzy dodatkowo napędzali komisariatom struchlałej klienteli.
12 stycznia 1961 roku Haile Selassie ogłosił amnestię dla szeregowych i podoficerów Gwardii Cesarskiej, którzy uczestniczyli w spisku, nakazał jednak osądzenie oficerów. 12 marca sąd skazał na śmierć przez powieszenie generała Mangistu, zaś dwóch oficerów skazał na wieloletnie więzienie. Uczestnikami spisku byli tylko członkowie Gwardii Cesarskiej i nie było potrzeby przeprowadzania i wyszukiwania żadnych dodatkowych "przesłuchań i aresztowań".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz