Blog do projektu Open Source JavaHotel

środa, 29 grudnia 2010

Tooltip and GWT

I'd like to add a tooltip to my GWT application to achieve the effect as below, additional information while hovering over an element.





Unfortunately, GWT does not support tooltip as a standard. But no problem to implement it - just add action on onMouseOver event to display tooltip window and action on onMouseOut action to remove it.
PopupTip
So now it is enough to create a label like:
private class LabTip extends PopupTip {
  LabTip() {
    Label l = new Label("Label")
    initWidget(l);
    setMessage("Help test - look how it looks like !");
  }
and it works as expected.

But it is enough for labels (simple widgets) only. What about Button - more complex widget. What's more important - I'd like to have some buttons with tooltip enabled and some buttons without that feature.
So I'd like to achieve to following goals:
  1. One common reusable tooltip component to have the same look and feel.
  2. Button widget with tooltip enabled and without tooltip at all and the code which uses that button is unaware of that (encapsulation).
Java does not allow multiply inheritance so we cannot simply create "tooltiped" button like that:
class ToolTipButton extends Button, PopupTip 
 More complicated approach is required. There is also another problem that widget being tooltiped should be  derived from PopupTip, this class cannot be a class component.
For the buttons I'm using the following API methods only: addClickHandler, setEnabled and isEnabled.Unfortunately, Composite class (the base class for PopupTip) does not inherit these methods, Composite class is based on the Widget class. These methods are available starting from FocusWidget class
http://google-web-toolkit.googlecode.com/svn/javadoc/2.1/index.html?overview-summary.html
So the only solution is to create additional interface  IGFocusWidget and Decorator pattern. IGFocusWidget interface is a Decorator and Button class as is a component. Interface exposes necessary method and in the class body redirects all methods to the appropriate Button methods. To make the whole solution more universal instead of Button class a more general FocusWidget can be used. In case of Button (FocusWidget) not "tooltiped" a concrete Decorator is not derived from PopupTip class to avoid overloading with unused functionality.

So the final class structure is as follows.
For "tooltiped" component
IGFocusWidget (Decorator interface)- FocusToolTipedWidget  (Decorator concrete class)- PopupTip (tooltip functionality). FocusWidget/Button (Decorator component)
For non-tooltiped component - as above but without PopupTip base class.


Implementation:
I'm using factory for producing Buttons and IGFocuseWidget to hide implementation details. Image buttons are created as "tooltiped" and text buttons are not tooltiped.

ButtonFactory
GFocusWidgetFactory

Usage example - after creation of button the user is unaware of the tooltip functionality. They share the same interface.
TestApp

Running example (installed on Google App Engine)
http://javahoteltest.appspot.com/

poniedziałek, 27 grudnia 2010

Byliśmy na koncercie

W dniu 26 grudnia 2010 byliśmy na koncercie inaugurującym IV Festiwal Bożonarodzeniowy Incarnatus Est organizowany przez Filharmonię im R. Traugutta. Ale koncert nam się nie podobał, wyszliśmy rozczarowani.
Organizatorzy chcieli w sposób efektowny rozpocząć festiwal, więc na inaugurację wybrali bardzo znane dzieło, "Mesjasza" Jerzego Fryderyka Handla. Na miejscu okazało się, że to tylko wybór z całego dzieła, same "najlepsze partie solowe" z bardzo ograniczoną orkiestrą. Ale "Mesjasz" to przecież historia opowiedziana muzycznymi środkami, od zapowiedzi "Drogę dla Pana przygotujcie na pustyni" do finału " Zasiadającemu na tronie i Barankowi błogosławieństwo i cześć, i chwała, i moc, na wieki wieków!". Jest wątpliwe, czy wybór na zasadzie "the best of" ma w tym wypadku wiele sensu. Jeśli stały za tym ograniczenia budżetowe, to przecież można było dobrać inny repertuar na miarę posiadanych środków.
Dobrym pomysłem było uzupełnienie niewykonywanych fragmentów lektorem odczytującym tekst pomijanych partii. Ale tej informacji zabrakło dla słuchaczy, zaś na wydrukowanym programie widać tylko angielskie tytuły  wykonywanych arii i pod spodem tekst po polsku - zapewne słuchacze sądzili, że to polskie tłumaczenie tego, co jest śpiewane. Gdyby informacja była przekazana w sposób bardziej kompletny może słuchacze byliby w stanie uchwycić ciągłość całej historii.
Innym problem był wybór miejsca koncertu - kościół Św Anny na Krakowskim Przedmieściu. Niestety, ale w czasie koncertu drzwi do kościoła były otwarte i muzyka musiała się przebijać przez szmer powodowany przez sznur  nieustająco przechodzących boczną nawą kościoła osób nawiedzających bożonarodzeniową szopkę. Wyraźnie przeszkadzało to także wykonawcom, na przykład w efektownej arii "The trumpet shall sound" solista, orkiestra i trąbka bardziej przeszkadzali sobie wzajemnie niż współpracowali.
W efekcie na końcu wykonawcy zebrali bardzo wątłe oklaski. Ale raczej powinno to być adresowane do organizatorów, niż do samych wykonawców, którymi byli przecież znani soliści z Warszawskiej Opery Kameralnej oraz zespół Concerto Avenna, których pamiętamy z innych doskonałych wykonań muzyki barokowej.

niedziela, 19 grudnia 2010

Disabling test case

I added very simple feature to BoaTester framework. After creating disabled file in test case directory this test is ignored during test execution. The content of this file is not important, it can contain explanation while this test case is temporarily switched off.

Just like:

testcase {directory}
  test1
     {test case content}
     disabled

It is very convenient because it is possible to run test suite and one test case does not block the execution. The test case still exist and is visible so we can anytime come back to this test and resolve the issue related to this test.

niedziela, 7 listopada 2010

Cesarz

W "Cesarzu" Kapuściński powołuje się na znakomitego angielskiego pisarza Evelina Waugha. Jest to zresztą jedyna literatura odnosząca się do Etiopii przywołana w "Cesarzu". Fragment pochodzi z wydanej w 1931 roku książki "Remote People", w USA wydanej pod nazwą "They were Still Dancing". Książkę można zobaczyć na Google Books. Jest tam także inne zdanie warte zacytowania:
"He would deal out dramatic deaths in the Royal Family, derail trains, embroil the country in civil war and devise savage and insoluble murders. All these things would be profoundly exciting to the reader so long as he thought they were true. If they were offered to him as fiction they would be utterly insignificant.".
"Te wszystkie opowieści są fascynujące dla czytelnika jeśli jest przekonany, że są prawdziwe. Jeśli by wiedział, że są zmyślone, to przecież nie zwrócił by na nie najmniejszej uwagi."

Waugh pisze to w kontekście, na jakie pokusy jest narażony dziennikarz piszący o odległych i egzotycznych dla czytelnika krajach. Nic dodać, nic ująć.

sobota, 23 października 2010

Byliśmy na koncercie

17 października 2010 roku byliśmy na w Teatrze Wielkim na przedstawieniu "Elektry" Ryszarda Straussa, podobało nam się bardzo.
"Elektra" Ryszarda Straussa to znakomita muzyka i przejmująca fabuła, dzieło chętnie wystawiane pomimo tego, że ze względu na rozbudowaną orkiestrę stawia duże wymagania organizatorom.
Główną partię śpiewała Caroline Whisnant, była to na pewno znakomita rola, przykuwająca uwagę od początku do końca. Także znakomicie śpiewała Therese Waldner jako Chryzotemis, siostra Elektry. Na plakatach jako główna gwiazda była prezentowana Ewa Podleś w roli okrutnej  Klitemnestry, ale bym dyskutował z tymi zapowiedziami. Była to na pewno doskonała aktorsko rola. Scena, w której Elektra z sadystyczną przyjemnością prowadzi  nękaną koszmarami Klitemnestrę do zrozumienia, kim ma być krwawa ofiara mająca przywrócić jej spokój, zapadała w pamięć.
Upiorna scenografia, niczym z mrocznego  snu, doskonale oddawała ponurą atmosferę przedstawienia. Elektra to sztuka, gdzie nie ma pięknych scen, postaci czy szlachetnych motywów działań bohaterów. Tutaj wszystko jest brzydkie, ponure, budzące zgrozę.  Sama Elektra nie wywołuje u widzów sympatii. Z jednej strony jako ofiara budzi współczucie, ale z drugiej strony jej fascynacja śmiercią i rozlewem krwi, żądza zemsty dla której nie zna żadnej bariery czy ograniczenia powoduje, że trudno odczuwać empatię dla jej nieszczęścia.
Doskonale grała orkiestra kierowana przez Tadeusza Kozłowskiego. Zaś muzyka Ryszarda Straussa w Elektrze stawia duże wymagania dyrygentowi, orkiestra musi być niezwykle rozbudowana, naprzeciwko nas widzieliśmy cztery harfy, zaś po drugiej stronie sceny niemałą sekcję perkusyjną. Okazało się jednak, że Opera Narodowa znakomicie może poradzić nawet z bardzo trudną partyturą własnymi siłami i nie są wcale potrzebne dyrygenckie znakomitości z importu, czasami sprowadzane z wątpliwymi efektami, jak np. wystawienie Requiem Berlioza.
Było to na pewno doskonałe przedstawienie, trzeba mieć nadzieję, że ambitne i wymagające dzieła będą częściej gościć na scenie Teatru Wielkiego.

piątek, 22 października 2010

Byliśmy na koncercie

31 lipca 2010 byliśmy na koncercie w ramach Praskiego Festiwalu Muzyki Kameralnej i Organowej, bardzo nam się podobało.

Toccata i Fuga F-dur, jedno z najbardziej znanych dzieł organowych Bacha, zwłaszcza majestatyczny motyw zaczynający się od środka. Fuga - dwa tematy jednocześnie. Potężna i efektowna muzyka, musi być grana głośno i nie nazbyt szybko.

Rozdzielone, trzema preludiami chorałowymi ze zbioru OrgelBuchlein. OrgelBuchlein to organowe opracowania utworów pochodzących z protestanckiego kanonu muzyki religijnej. u mhttp://en.wikipedia.org/wiki/Orgelb%C3%BCchlein.

Louis-Nicolas Clérambault to francuski kompozytor współczesny Bachowi, ale muzyka, którą usłyszeliśmy, mimo iż także organowa, była całkowicie odmienna. Bardziej przypominała muzykę instrumentalną Rameau. W dwóch pierwszych, tanecznych utworach słychać było bardzo efektowne wykorzystanie organowego głosu przypominającego głos ludzki. Jest zaskakujące, jak diametralnie różne efekty dwaj współcześni sobie kompozytorzy potrafili wydobyć z tego samego instrumentu.

Bardzo ładnie brzmiała muzyka organowa  Cesarego Francka, która była pomostem dla bardziej współczesnej muzyki Jehana Alaina, Louisa Vernie oraz Mauricego Duruffa. Efektownie brzmiała dynamiczna i rytmiczna muzyka tego ostatniego kompozytora będąca adaptacją tematu z muzyki Jehana Alaina, a zwłaszcza potężne, końcowe akordy.

Wykonawca Jesse E. Eschbach wykonał także efektowny bis, głowny temat melodyczny zapadał w pamięć, szkoda, że zabrakło informacji jaka muzyka była wtedy wykonywana,

sobota, 16 października 2010

GWT 2.1

I've just upgraded to GWT 2.1 M3 without any problems.

Advantage:
It contains implementation of BigDecimal - this way I can get away with dependency on external get-math library.

Disadvantage:
There is no documentation for announced DataPresentationWidget. I hoped to get away also with gwt-visualization, it is a nice piece of software but it does not make any sense to suck in all that stuff only to have nicer tables. So still waiting for better times.

niedziela, 10 października 2010

A single tear

Lord Byron, Don Juan (digression on siege of Ismail by Russian army, canto VIII)

The drying up a single tear has more
Of honest fame, than shedding seas of gore.

poniedziałek, 4 października 2010

Selenium helper extension to BoaTester

I created an extension to BoaTester framework. I found Selenium test framework very useful but was not happy with this series of detailed test steps written in plain Python. On the other Python is very helpful for writing test because of its simplicity and flexibility. So I decided to bound both of them together and created a simple extension which enables to run test steps declaratively (by defining them in external text file) and still use old plain Python for the whole test case logic.

Details: SeleniumHelper

I had the following ideas in my mind:
  • Declare test steps in external text file thus avoiding keeping then in the python code.
  • Local and global resources. A lot of tests keep very similar login like: logging, run test. Logging sequence can be common for all test cases, only logic for one test case can be local.
  • Aliases. Avoid using long xpath selectors. Just keep them as alias definition and use alias name instead of.
  • Keep it simple as much as possible. Give up idea of covering all selenium under some abstraction layer.

niedziela, 11 lipca 2010

Byliśmy na koncercie

Byliśmy na koncercie 10 lipca 2010 roku w ramach 3 Praskiego Festiwalu Muzyki Kameralnej i Organowej, podobało nam się bardzo.
Bach dokonał dziewięciu transkrypcji koncertów Vivaldiego, z czego trzy na organy. Niektóre transkrypcje zyskały sobie nawet większą popularność niż ich oryginały, zazwyczaj w opracowaniu Bacha mają ciekawsze muzyczne brzmienie. Teraz, w wykonaniu Jana Bokszczanina, wysłuchaliśmy koncertu d-moll (BWV 596) dla którego pierwowzorem był "Concerto grosso op.3 nr 11" Vivaldiego. Tutaj  i opracowanie Bacha jest bardzo staranne i także pierwowzór bardzo wartościowy.
W dalszej części bardzo efektownie zabrzmiała piękna aria "Ombra soi fu" z opery Handla Xerxes, jako solista wystąpił Rafał Siwek oraz "Where you walk" z opery Semele, gdzie zaśpiewała Magdalena Andreew.
Mendelssohn pisał bardzo różnorodną muzykę, teraz słuchaliśmy jednej z sonat organowych. Mendelssohn odkrył ponownie muzykę Bacha, ale nie sposób się oprzeć wrażeniu, że w twórczości organowej nie mógł się wydobyć spod wpływu swojego poprzednika, pomimo tego, że w jego czasach obowiązywały całkowicie odmienne gusta muzyczne. Tylko w środkowej części "Alegretto" zaznaczył się indywidualny wpływ Mendelssohna, szkoda, że cała sonata nie została stworzona w tym stylu.
Bardzo pięknie zabrzmiały trzy krótkie utwory Mariana Sawy, choćby z tego powodu warto było wysłuchać tego koncertu. W ramach Praskiego Festiwalu bardzo często jest przypominana muzyka tego kompozytora, na pewno jest warta szerszego rozpowszechnienia.
Reklamy nie potrzebuje muzyka Gabriela Faure i Gaetano Donizettego,  jaką wysłuchaliśmy na koniec. Ale wykonane utwory były niestety zbyt krótkie, zanim dobrze zabrzmiały już się zakończyły. Może zamiast trzech drobnych utworów warto było wykonać jeden dłuższy ?

Byliśmy na koncercie

Byliśmy na koncercie 3 lipca 2010 roku w ramach 3 Praskiego Festiwalu Muzyki Kameralnej i Organowej, podobało nam się bardzo.

Suity wiolonczelowe Bacha przez długi czas uważane były za dziwactwo, w książce Alberta Schweitzera (wydanej w 1908 roku) niewiele o nich znajdziemy. Ale w książce Ernesta Zavarskiego (1971) zajmują poczesne miejsce.
Jest to muzyka bardzo wymagająca, i dla wykonawcy, i dla słuchacza. Wymaga dużego skupienia, w przeciwnym czasie łatwo zgubić wątek i melodia rozbija się na pozornie chaotycznie ciągi dźwięków. Andrzej Bauer jest cenionym wiolonczelistą i miałem okazję pierwszy raz na żywo wysłuchać Suity nr 5 w znakomitym wykonaniu.
Drugą część koncertu wypełniły utwory organowe bardziej współczesnych kompozytorów wykonywane przez Bartosza Jakubczaka. Jest to muzyka o zupełnie odmiennej estetyce niż muzyka Bacha. Potężne dźwięki improwizacji Charles Tournemire całkowicie wypełniły ogromne wnętrze katedry warszawsko-praskiej. Dwa utwory Marian Sawy były bardziej wyciszone, ale słuchało się także z przyjemnością.

Byliśmy także na następnym koncercie 4 lipca 2010 w ramach tego samego festiwalu, ale wyszliśmy z mieszanymi uczuciami.

Z kilku koncertów na trąbkę Telemanna zachował się jeden, tutaj wysłuchaliśmy tego utworu w wykonaniu trębacza Dmitry Makarevicha i kwartetu Con Forza. Zbiegiem okoliczności ten sam koncert Telemanna kilka dni wcześniej mogłem wysłuchać na BBC 3 i na pewno melodyjna pierwsza część i bardzo dynamiczna druga utrwaliła mi się w pamięci. Telemann był bardzo płodnym kompozytorem, część jego twórczości jest wykonywana chętniej, część popadła w zapomnienie, ale koncert na trąbkę na pewno należy do tej pierwszej części.
Następnie wysłuchaliśmy fragmentów Stabat Mater Boccheriniego, solową partię wykonywała Justyna Stępień. Jest zadziwiające, że chociaż Boccherini był prawie współczesny Mozartowi, to przecież jest to muzyka w całkowicie odmiennym stylu. Można sobie w ten sposób uświadomić jak Mozart był głęboko związany z tradycją środowiska, z którego się wywodził.
Na koniec miało miejsce wykonanie Kantaty nr 51 Bacha i tutaj doznaliśmy rozczarowania.  Według Alberta Schweitzera jest to "wspaniały utwór koloraturowy na sopran i trąbkę, pełen porywającego życia", ale niczego takiego nie dało się usłyszeć.  Na dodatek siedzieliśmy po tej stronie, gdzie grał trębacz i gdy włączała się trąbka, to zupełnie nie słyszeliśmy solistki. Kwartet Con Forza bardzo dobrze się odnajdywał w subtelnej i delikatnej muzyce Boccheriniego, ale kantata Bacha wymaga bardziej dynamicznego i energicznego grania. Końcowe, radosne "Alleluja" powinno słuchaczy wręcz podrywać na nogi. Czegoś tutaj zabrakło, może za mało prób, lepszego przemyślenia koncepcji wykonawczej czy po prostu muzycy porwali się na repertuar, w którym się nie czują najlepiej. A wielka szkoda, gdyż to rzadka okazja wysłuchać na żywo kantatę Bacha w Warszawie, może następnym razem będzie lepiej.

poniedziałek, 5 lipca 2010

Cesarz

"Cesarz"
W czasie tej imprezy musiałem poszukać spokojnego miejsca, a nie wiedziałem, gdzie ono jest. Wyszedłem z Wielkiej Sali bocznymi drzwiami na dwór. była ciemna noc, siąpił drobny deszcz, majowy, ale chłodny. Od tych drzwi zaczynał się łagodny stok, a kilkadziesiąt metrów niżej stał źle oświetlony barak, bez ścian. Od bocznych drzwi, którymi wyszedłem, aż do baraku stali rzędem kelnerzy i podawali sobie półmiski z odpadkami z biesiadnego stołu. Na tych półmiskach płynął w stronę baraku strumień kości, ogryzków, roztaplanych sałatek, rybich łbów i mięsnych ochłapów. Poszedłem w stronę baraku
ślizgając się w błocie i w resztkach porozrzucanego jedzenia. Przy samym baraku zauważyłem, że ciemność, która jest za nim, porusza się, że coś w tej ciemności przesuwa się, mruczy i chlupoce, wzdycha i mlaszcze. Zaszedłem na tył baraku. W gęstwinie nocy, w błocie i w deszczu stał zbity tłum bosonogich żebraków. Pracujący w baraku pomywacze rzucali im resztki z półmisków. Patrzyłem na tłum, który jadł ogryzki, kości i rybie łby pracowicie i ze skupieniem. W biesiadowaniu tym byŁa uważna, skrupulatna koncentracja, nieco gwałtowna i zapominająca się biologia, głód zaspokajany w napięciu,
w natężeniu, w ekstazie.
Niezwykle plastyczna scena, jedyny problem, że całkowicie zmyślona. Tak jak w Polsce półmiski z jedzeniem po przyjęciu u prezydenta w Pałacu Namiestnikowskim na Krakowskim Przedmieściu (kiedyś miałem okazję być) nie są wylewane na głowy żebraków i nędzarzy skłębionych  w kącie ogrodu pałacowego, tak samo w Etiopii cesarz nie kazał rzucać resztek jedzenia ze stołów na swoich wygłodzonych poddanych. Jak się wyzbyć pychy białego człowieka wobec Murzynów z Afryki, to staje się to oczywiste.

Wcześniej przywoływany jest autorytet Evelina Waugha, znakomitego angielskiego pisarza.
Niestety, budowy wlokły się w nieskończoność i kiedy oglądałem stojące w różnych punktach miasta rusztowania i pracujących tam ludzi, przypomniała mi się scena, którą opisał Evelyn Waugh, kiedy w roku 1930 przyjechał do Addis Abeby obejrzeć koronację  cesarza: "Wydawało się, że dopiero teraz przystąpiono do budowy miasta. Na każdym rogu stały na pół ukończone budynki. Niektóre już porzucono, przy innych pracowały gromady oberwanych tubylców. Pewnego popołudnia widziałem dwudziestu lub trzydziestu takich ludzi, którzy pod kierunkiem majstra Ormianina usuwali stosy gruzu i kamieni zalegające dziedziniec przed główmym wjazdem do pałacu. Praca polegała na tym, że musieli oni napełnić gruzem drewniane nosidła i następnie opróżnić je na usypisku znajdującym się pięćdziesiąt jardów dalej. Majster krążył między ludźmi trzymając w rękach długi kij. Jeżeli musiał na chwilę odejść, wszystko natychmiast ustawało. Nie oznaczało to, że ludzie zaczynali siadać, rozmawiać, rozkładać się na ziemi, nie, oni po prostu zamierali w tym miejscu, w którym znajdowali się, nieruchomieli jak krowy na pastwisku, czasem zapadali w letarg trzymając w rękach jedną cegłę. Wreszcie zjawiał się majster i wówczas znowu zaczynali poruszać się, ale bardzo ospale, jak postacie na zwolnionym filmie. Kiedy tłukł ich kijem, nie wzywali pomocy, nie protestowali, tylko nieco  przyspieszali swoje ruchy. Ciosy ustawały i wtedy wracali do powolnego tempa, a gdy majster ponownie odchodził, natychmiast nieruchomieli i zamierali".
To zdanie pochodzi z wydanej w 1931 książki "Remote People", w Ameryce znanej pod tytułem "'They were Still Dancing". Tyle tylko, że Waugh jest znany raczej jako tzw. "storyteller"  i  jest nonsensem traktowanie tego pisarza jako autorytatywnego źródła informacji o Etiopii. Na bazie doświadczeń z podróży do Etiopii na koronację Haile Selassie powstała satyra Black Mischief, którą według współczesnych kryteriów politycznej poprawności można zakwalifikować jako rasistowską.
Ale nasz "reporter stulecia" nie przekazał swoim czytelnikom tych informacji. Czytelnik się tylko dowiaduje, że w Etiopii panowały bardzo dziwaczne obyczaje i mentalność w 1930 roku, co potwierdza autorytet "zachodniego" pisarza, i równie dziwaczne obyczaje zaobserwował Kapuściński w 1963 roku.

Selenium

It is high time to start creating regression testing suite for my GWT application. The choice is Selenium, well known framework for testing web application. I decided also to use Python and PythonUnit together with my BoaTester as RC testing framework. For some mysterious reason NetBeans plugin for Python does not work with PythonUnit in debugging mode, cannot set breakpoint inside unittest classes. But a little ancient IDLE framework for Python behaves nicely, it is enough for a such small development.
As for every GUI application the main challenge is to locate GUI objects on the screen - a nightmare for every test automation engineer. Instead of fighting with constant changing object description on the screen I decided simply to tune my application that every "selectable" object should have it's distinct name or id.
It can be accomplished by setting proper value for every object. For instance: for buttons following command should be applied:
Button but;
.... 
but.getElement().setId(bId);
Another challenge is of course to synchronize test with RPC. For the time being this synchronization is accomplished by time.sleep(5) command (wait 5 seconds), but obviously more sophisticated method should be devised in near future.
Another challenge was the selecting rows in a table - I'm using Google Visualization Table. For some reason clicking on the row is not captured by Selenium IDE so I could not use it as an advice. But finally Selenium command :
s = "xpath=//table[@class='google-visualization-table-table']/tbody/tr[" + str(no) + "]/td"
sel.mouse_over(s)
resolved that issue.
I also found that preparing test case is very time consuming effort and can be accomplished mostly by method "try and fix". Preparing a test containing 10-15 steps and 3-4 verification points takes 2-3 hours and I don't have any idea how to make this task simpler.
May be the solution is to create a solution that will replace Python sequence like:
        sel.click(self.TESTOWYREJBUTTON)
        time.sleep(5);
        sel.click(self.ADDBUTTON)
       
        sel.type(self.TEXT1, "aa")
        sel.type(self.TEXT2, "aa")
        sel.type(self.KWOTA, "35")
        sel.click(self.ACCEPT);
        time.sleep(5)
        sel.mouse_over(self.TEXT1)
        mess = sel.get_text("xpath=/html/body/div[3]/div/div")
        print mess
        self.failUnless(mess.find("Obydwa napisy") != -1)
        sel.type(self.TEXT2, "a")
        sel.click(self.ACCEPT);
        time.sleep(5)
with a simple text file which will read all steps and verification points from flat text file thus avoiding this hard code Python programming.

sobota, 3 lipca 2010

Cesarz

"Cesarz"
Mój przyjacielu, można by spisać bibliotekę donosów, jakie latami spływały do cesarskiego ucha przeciwko najbliższej postawionej mu osobie, ministrowi pióra - Walde Giyorgisowi. Była to najbardziej przewrotna, odpychająca i skorumpowana postać, jaką kiedykolwiek nosiły parkiety naszego pałacu. Samo złożenie donosu na tego człowieka groziło skrajnie ponurymi konsekwencjami. Jakże musiało być już źle, skoro mimo to - donosili. Ale ucho pańskie było zawsze zamknięte. Walde Giyorgis mógł robić, co chciał, a rozpasanie jego nie miało granic. Jednakże zaślepiony w swojej bucie i bezkarności wziął raz udział w zebraniu frakcji spiskowej, o czym wywiad pałacowy powiadomił czcigodnego pana. Pan czekał, aż Walde Giyorgis powie mu o tym postępku sam, ale ten nie wspomniał o sprawie ani słowem, czyli - inaczej mówiąc - złamał zasadę lojalności.
Cała ta informacja jest mocno dziwaczna. Wolde Guiorguis był wieloletnim, zaufanym współpracownikiem Haile Selassie (towarzyszył mu na wygnaniu w Wielkiej Brytanii), ale nic nie wiadomo o tym, żeby miał być osobistością "przewrotną, odpychającą i skorumpowaną ... zaślepioną w bucie i bezkarności".   Jako człowiek z ludu posiadający ogromny wpływ na monarchę na pewno był obiektem niechęci arystokratów. W pewnym momencie jego przemożne wpływy stały się niewygodne dla samego Haile Selassie i wykorzystując ten fakt, bracia Makonnen i Aklilou, także zazdrośni o jego pozycję nakłonili cesarza do zdymisjonowania Wolde Guiorguisa.

czwartek, 1 lipca 2010

ODBC 64 bit and DB2

Finally I installed ODBC DB2 64 bit for Linux. Nothing special, all what what is needed to do is to modify /etc/odbcinst.ini file (or use ODBConfig tool) with driver definition like:

[DB2]
Description        =
Driver        = /opt/ibm/db2/V9.7/lib32/libdb2.so
Driver64        = /opt/ibm/db2/V9.7/lib64/libdb2.so
Setup        =
Setup64        =
UsageCount        = 1
CPTimeout        =
CPReuse        = 
Next step is to define data source. Unfortunately ODBCConfig tool does not work for this purpose (probably because setup driver is not accessible). But it is enough to modify /etc/odbc.ini (or local odbc.ini) file, ODBConfig is nothing more than GUI tool for modifying those files.

I added section like:
[SAMPLE]
DESCRIPTION = Connection to DB2
DRIVER = DB2
Database = SAMPLE
And from time on ODBC connection to DB2 world is open and ready to use.


$ isql SAMPLE db2inst1 db2inst1
+---------------------------------------+
| Connected!                            |
|                                       |
| sql-statement                         |
| help [tablename]                      |
| quit                                  |
|                                       |
+---------------------------------------+
SQL> select * from emp where JOB = 'MANAGER'+-------+-------------+--------+----------------+---------+--------+--------------------+---------+--------+----+--------------------+------------+------------+------------+| EMPNO | FIRSTNME    | MIDINIT| LASTNAME       | WORKDEPT| PHONENO| HIREDATE           | JOB     | EDLEVEL| SEX| BIRTHDATE          | SALARY     | BONUS      | COMM       |+-------+-------------+--------+----------------+---------+--------+--------------------+---------+--------+----+--------------------+------------+------------+------------+| 000020| MICHAEL     | L      | THOMPSON       | B01     | 3476   | 2003-10-10 00:00:00| MANAGER | 18     | M  | 1978-02-02 00:00:00| 94250,00   | 800,00     | 3300,00    || 000030| SALLY       | A      | KWAN           | C01     | 4738   | 2005-04-05 00:00:00| MANAGER | 20     | F  | 1971-05-11 00:00:00| 98250,00   | 800,00     | 3060,00    || 000050| JOHN        | B      | GEYER          | E01     | 6789   | 1979-08-17 00:00:00| MANAGER | 16     | M  | 1955-09-15 00:00:00| 80175,00   | 800,00     | 3214,00    || 000060| IRVING      | F      | STERN          | D11     | 6423   | 2003-09-14 00:00:00| MANAGER | 16     | M  | 1975-07-07 00:00:00| 72250,00   | 500,00     | 2580,00    || 000070| EVA         | D      | PULASKI        | D21     | 7831   | 2005-09-30 00:00:00| MANAGER | 16     | F  | 2003-05-26 00:00:00| 96170,00   | 700,00     | 2893,00    || 000090| EILEEN      | W      | HENDERSON      | E11     | 5498   | 2000-08-15 00:00:00| MANAGER | 16     | F  | 1971-05-15 00:00:00| 89750,00   | 600,00     | 2380,00    || 000100| THEODORE    | Q      | SPENSER        | E21     | 0972   | 2000-06-19 00:00:00| MANAGER | 14     | M  | 1980-12-18 00:00:00| 86150,00   | 500,00     | 2092,00    |+-------+-------------+--------+----------------+---------+--------+--------------------+---------+--------+----+--------------------+------------+------------+------------+SQLRowCount returns -17 rows fetched
Next step to 64 bit world taken.

Byliśmy na koncercie

Byliśmy na "Weselu Figara" 19 czerwca 2010 roku w Warszawskiej Operze Kameralnej wystawionym w ramach tegorocznego Festiwalu Mozartowskiego.
"Wesele Figara" to dzieło powszechnie znane, lubiane, chętnie wystawiane i nagrywane, chociaż była to dla nas pierwsza okazja zobaczenia tej opery na żywo. Na pewno się nie rozczarowaliśmy, było to bardzo udana i dobrze przygotowana realizacja. Wszyscy soliści stanęli na wysokości zadania, chociaż nie da się powiedzieć, żeby któraś z ról specjalnie zapadła w pamięć. Trudno uważać to jednak za wadę przedstawienia, "Wesele Figara" to sztuka o skomplikowanej strukturze rozgrywającej się między postaciami z których każda pełni istotną rolę w całej intrydze. Potrzebna jest równa praca całego zespołu wykonawców, gdy ktoś zawodzi, to cała układanka się rozsypuje i żadne gwiazdorskie popisy nic nie pomogą. 
Andrzej Klimczak bardzo dobrze, i wokalnie i aktorsko poradził sobie z tytułową rolą Figara, chociaż słynna aria "Non più andrai" (ta sama która zagwizdał Leporello w Don Giovannim) nie zebrała burzy oklasków.  Podobała się Zuzanna w wykonaniu Marty Boberskiej, tak samo Witold Żołądkiewicz jako fałszywy i podstępny hrabia Almaviva. Tatiana Hempel jako szlachetna hrabina Almaviva może trochę wypadła zbyt pompatycznie. Bardzo się także podobała Julita Mirosławska jako Cherubin.
Scenografia, jak na skromną scenę Warszawskiej Opery Kameralnej była bardzo bogata, udanie został ujęty kontrast między skromną izbą Figara w I akcie a przepychem hrabiowskiego pałacu w II i III.
Warto także dodać, że w przedstawieniu pojawiły się często pomijane arie Marceliny i Don Basilia na początku IV aktu.

W sztuce Beaumarchais Figaro w ostatniej scenie gwałtownie mówi:
"Ponieważ jesteś (hrabio Almaviva) wielki panem wyobrażasz sobie również, że jesteś geniuszem. Ale w jaki sposób ? Ja się stałeś tak bogatym i możnym, hrabio Almviva ? Tak naprawdę, jedyny wysiłek jaki w to włożyłeś, to wyłącznie, że się urodziłeś !"
W operze Mozarta, ze względów cenzuralnych, te antyfeudalne wątki zostały zamienione. W ostatnim akcie Figaro również śpiewa z wielką pasją, ale tutaj obiektem krytyki jest ktoś inny:
Otwórzcie oczy, zabiegani i ogłupiali mężczyźni,
I spójrzcie na te kobiety, jakimi są naprawdę,
Owe "boginie", jak podpowiadają oczarowane zmysły,
Którym osłabiony rozum składa hołdy,
Ale to czarownice rzucające zaklęcia ku naszej zgubie,
Syreny, które śpiewają aby nas zwieść,
Sowy, który chcą nas oskubać,
Komety, które zwodzą pozorem światła,
Róże najeżone kolcami,
Lisice, które nas wabią,
Uśmiechają się, ale niczym niedźwiedzice,
Złowrogie gołębice,
Mistrzynie zwodzenia,
Przyjaciółki kłopotów i trosk,
Kłamią i oszukują,
Próżno szukać w nich miłości,
Ani litości,
Myślę, że nie trzeba już mówić nic więcej,
Gdyż wszyscy znają to świetnie.
Mozart na pewno nie był rewolucjonistą, nie marzył o tym, żeby znosić bariery klasowe, ale żeby w ówczesnej strukturze społecznej podnieść się do góry chociaż o jeden szczebel. Trudno powiedzieć, czy mu się udało czy nie, ale na szczęście dzisiaj oceniamy go według zupełnie innej skali.
Czy da się jednak zamiast walki klas wypatrzyć w tej operze tak modną współcześnie walkę płci ? Raczej trudno, z jednej strony jest tutaj wyraźnie skontrastowany świat kobiet i świat mężczyzn, ale na końcu się okazuje, że mimo różnic wszyscy mają ten sam cel, czyli osiągnięcie szczęścia.
Chyba najlepiej nie szukać w tej operze rzeczy, których tam nie ma, i po prostu znaleźć przyjemność w słuchaniu pięknej muzyki doskonale oddającej niebłahą intrygę i razem z bohaterami cieszyć się szczęśliwym zakończeniem.

piątek, 25 czerwca 2010

Cesarz

"Cesarz"

Nieudana próba zamachu stanu z 1960 roku.
Wszystkie informacje jakie przekazuje Kapuściński ustami niejakiego A.W to jakaś mieszanina bzdur i nonsensów.
szeptano, że cesarz ma wątpliwości, czy rzeczywiście jest to jego syn. Coś tam nie zgadzało mu się w datach między jego podróżami a terminem uszczęśliwienia cesarzowej pierwszym potomkiem.
To zmyślenie Kapuścińskiego, nigdy nie istniały tego typu pogłoski i podejrzenia.
Gwardia była oświecona i dobrze płatna,  a wojsko ciemne i biedne. Teraz generałowie wykorzystują ten antagonizm, żeby rzucić armię przeciwko gwardii. Mówią żołnierzom - gwardziści chcą władzy, żeby móc was wyzyskiwać. To, co mówią, jest cyniczne, ale trafia wojsku do przekonania. Żołnierze wołają - chcemy zginąć za cesarza!
To zmyślenie Kapuścińskiego. Zołnierze wykonywali rozkazy swoich dowódców, którzy pozostali lojalni wobec cesarza i nie było do tego celu potrzebne wykorzystywanie jakichś "antagonizmów". Takie zmyślanie jest efektem pewnego szczególnego sposobu postrzegania świata, gdzie po stronie światłości są oświecone i rewolucyjne masy, a po stronie ciemności warstwa rządząca i otumaniona przez nich ciemna tłuszcza.
.Bo kiedy owi pobici na głowę przeniewiercy rzucili pałac i zaczęli pierzchać w stronę pobliskiego lasu, zagrzane przez naszego patriarchę pospólstwo ruszyło za nimi w pościg. Żadne tam czołgi i armaty, przyjacielu, co kto miał pod ręką, bral i szedł w pogoń. Kije, kamienie, dzidy i sztylety, wszystko poszło w ruch. Ludzie ulicy, których dobrotliwy pan tak hojną obdarzał jałmużną, z zaciekłością i nienawiścią wzięli się do rozbijania pomylonych głów tych potwarców i rebeliantów, którzy chcieli zabrać im Boga i zgotować nie wiadomo jakie życie.
To zmyślenie Kapuścińskiego jest wyjątkowo obrzydliwe. Widać tutaj wyzierającą z całego "Cesarza" pychę białego człowieka wobec czarnuchów i Murzynów z Afryki. Z niedobitkami spiskowców rozprawiało się wojsko, a nie podburzona przez patriarchę czarna tłuszcza wyposażona w dzidy i sztylety. Jedyna różnica między gwardią cesarską a regularnym wojskiem polegała tylko na tym, że gwardia nie była wyposażona w ciężki sprzęt bojowy, jak czołgi, samoloty i armaty. Ale nawet bez ciężkiego sprzęty bojowego raczej niepodobna, żeby mogli paść ofiarą "dzid, kamieni i sztyletów".
Trzy, a może pięć tysięcy tych ludzi trafiło do więzienia, a drugie tyle zginęło ku radości hien i szakali, które nawet z dalekich stron ściągały na żer do podmiejskich lasów. A długo jeszcze, całymi nocami, te lasy wyły i chichotały.
W puczu zginęło 174 członków Gwardii, 400 zostało rannych. Zabitych na pewno pochowano, a nie porzucono w lesie na żer hienom. Tak jak w Europie zabitych się nie zostawia w lesie na pożarcie wilkom, tak samo w Afryce się nie zostawia na pożarcie hienom. Jak się wyzbyć pychy białego człowieka wobec Murzynów z Afryki, to ta prosta prawda staje się zrozumiała.
Ale po tygodniu, kiedy siedzieli ukryci w krzakach, od kilku dni już bez jadła i omdlewający z pragnienia, gdyż bali się pojawić w jakiejś wiosce, żeby zdobyć pożywienie i wodę, zostali otoczeni przez chłopów, którzy szli nagonką i chcieli ich pojmać.
Zostali pojmani przez ścigające ich wojsko, a nie chłopów idących z nagonką.
Pośpiechem zawieźli ich do stolicy i wzięli Mengistu do szpitala. O wszystkim doniesiono naszemu panu, co wysłuchawszy powiedział, że chce zobaczyć ciało Germame. Zgodnie z tym poleceniem zwłoki zostały przywiezione do pałacu i rzucone na schody przed wejściem głównym. Wtedy dobrotliwy pan wyszedł z pałacu, stanął i długi czas przyglądał się leżącemu ciału. Milczał wpatrzony bez słowa, ludzie przy nim stojący nie słyszeli, żeby coś powiedział. Potem drgnął i cofnął się z powrotem w głąb budynku, polecając lokajom zamknąć główne drzwi. Widziałem później ciało Germame powieszone na drzewie przed katedrą Świętego Jerzego. Stał tam tłum ludzi, którzy szydzili ze zdrajców. klaskali i wznosili rubaszne okrzyki.
To jakaś konfabulacja Kapuścińskiego. Ani nikt nie rzucał ciała Germama na schody pałacu aby "dobrotliwy pan" mógł sobie na nie popatrzeć, ani nikt nie wywieszał zwłok na drzewie koło katedry ku uciesze tłuszczy. Amharska obyczajowość (podobnie jak żydowska) nakazuje pochowanie zmarłego w ciągu nie dłużej niż 24 godzin od śmierci.
Powiesili go trzydziestego marca, o świcie, na głównym rynku miasta. Razem z nim powiesili sześciu innych oficerów z gwardii.
Na śmierć skazano tylko Mengistu, dwóch oskarżonych z nim oficerów skazano na długoletnie więzienie.
Dalej opowiadają, że nastąpiły tygodnie budzących panikę aresztowań, męczących dochodzeń, brutalnych przesłuchań. panowała niepewność, lęk, ludzie szeptali, plotkowali, wspominali szczegóły zamachu dodając do nich, co kto mógł, na miarę swojej fantazji i odwagi, zresztą dodając pokątnie, gdyż wszelkie dyskutowanie ostatnich wydarzeń było oficjalnie potępione, a policja - z którą nigdy nie należy żartować, nawet jeśli ona sama do tego zachęca, co i tak w tym wypadku nie miało miejsca - pragnąc oczyścić się z zarzutu  spiskowania, stała się bardziej niebezpieczna i wydajna niż zwykle, a nie brakło też chętnych, którzy dodatkowo napędzali komisariatom struchlałej klienteli.
12 stycznia 1961 roku Haile Selassie ogłosił amnestię dla szeregowych i podoficerów Gwardii Cesarskiej, którzy uczestniczyli w spisku, nakazał jednak osądzenie oficerów. 12 marca sąd skazał na śmierć przez powieszenie generała Mangistu, zaś dwóch oficerów skazał na wieloletnie więzienie. Uczestnikami spisku byli tylko członkowie Gwardii Cesarskiej i nie było potrzeby przeprowadzania i wyszukiwania żadnych dodatkowych "przesłuchań i aresztowań".

Cesarz

"Cesarz"
G.O-E.: ..nawet nie wiedzieli o spiskach, bo skąd, skoro dostojny pan zakazał pisania historii Etiopii? Zbyt młodzi i na dalekiej prowincji wychowani, nie mogli wiedzieć, że sam pan nasz doszedł do władzy dzięki spiskowi, kiedy w roku tysiąc dziewięćset szesnastym z pomocą ambasad zachodnich dokonał zamachu stanu i usunął legalnego następcę tronu lydża Ijasu.
Jest zmyśleniem Kapuścińskiego, że Haile Selassie miałby zakazywać "pisania historii Etiopii".
Przyczyny i okoliczności odsunięcia od władzy wskazanego przez Menelika II następcy tronu Lija Iyasu  można znaleźć pod hasłami w Wikipedii: Haile_Selassie_I oraz Iyasu V of Ethiopia. Opisane jest to także w "Historii Etiopii" (strona 342, rozdział "Zamach stanu"). Nietrudno zauważyć, że to co przekazuje Kapuściński ustami anonimowego "człowieka dworu" raczej ma niewielki związek z tym, co jest opisane w podanych źródłach. Zadne z tych źródeł nie wskazuje na aktywny udział przyszłego cesarza w tych wydarzeniach. Jest to co najwyżej relacja stronnicza i skrajnie niechętna Haile Selassiemu. Podkreślenie "z pomocą ambasad zachodnich" raczej jednoznacznie wskazuje jakie jest pochodzenie tej relacji. Osoby, które wychowały się pod rządami komunistycznymi doskonale pamiętają tę obsesję na punkcie "ambasad zachodnich" czy "mocarstw zachodnich".
Jest to niepodobne, aby "człowiek dworu" przekazywał Kapuścińskiemu informacje całkowicie nieprawdziwe albo przedstawiające jednostronną i skrajnie niechętną cesarzowi wersję wydarzeń z 1916 roku.

sobota, 19 czerwca 2010

Byliśmy na koncerce

29 maja 2010 byliśmy na koncercie z cyklu Międzynarodowy Festiwal Muzyki Sakralnej  "Flet i organy w dawnej Europie" (Kościół św. Antoniego, ul. Senatorska 31). Podobało nam się bardzo.
Flet i organy to bardzo interesujące zestawienie, zarówno gdy grają solo, jak i w duecie, a szczególnie gdy wykonawcami są doskonali muzycy. Barokowy wystrój kościoła wcale nie narzucał muzyki w jednej tylko estetyce. Słuchaliśmy muzyki z różnych okresów - baroku, romantyzmu oraz impresjonizmu (Debussy), kompozytorów sławnych jak Vivaldi (w transkrypcji Bacha, bardziej znanej od oryginału), Handla oraz Debussiego, a także mniej w Polsce znanych (program).
Na bis muzycy wykonali między innymi znany motyw muzyczny z filmu "Misja".

sobota, 29 maja 2010

Defect

Developer to tester.
Mad let us grant him, then: and now remains
That we find out the cause of this effect,
Or rather say, the cause of this defect,
For this effect defective comes by cause:
Thus it remains, and the remainder thus. 
http://www.clicknotes.com/hamlet/H22.html

czwartek, 27 maja 2010

Cesarz

"Cesarz"

Hajle Sellasje nadał wierzy, że jest cesarzem Etiopii.
Addis Abeba 7 lutego 1975 (Agence France Presse). 
Osadzony w pomieszczeniach starego, położonego na wzgórzach Addis Abeby pałacu Menelika Hajle Sellasje spędza ostatnie miesiące życia w otoczeniu swoich żołnierzy. Według relacji naocznych świadków, żołnierze ci - jak za najlepszych czasów cesarstwa - nadal oddają pokłony królowi królów.
Dzięki tym gestom, jak stwierdził to ostatnio przedstawiciel międzynarodowej organizacji pomocy, który złożył mu wizytę i odwiedził innych więźniów znajdujących się w pałacu, Hajle Sellasje w dalszym ciągu wierzy, że jest cesarzem Etiopii. Negus cieszy się dobrym zdrowiem, zaczął dużo czytać - a mimo swoich lat czyta bez okularów - i od czasu do czasu udziela rad żołnierzom, którzy pełnią przy nim straż. Warto dodać, że żołnierzy tych zmienia się co tydzień, ponieważ sędziwy monarcha zachował swój talent przekonywania. Tak jak za dawnych czasów, każdy dzień byłego cesarza ujęty jest w ramy nienaruszalnego programu i przebiega zgodnie z protokołem. Król królów wstaje o świcie, następnie uczestniczy w porannej mszy, a później pogrąża się w lekturze. Niekiedy prosi o wiadomości na temat przebiegu rewolucji. Dawny wszechwładca jeszcze teraz powtarza to, co oświadczył w dniu swojej detronizacji: "Jeżeli rewolucja jest dobra dla ludu, jestem za rewolucją.
Za pomocą tej sielankowej wizji ostatniego okresu życia Haile Selassie ujętej w formie zmyślonej depeszy zawierającej relację bliżej nieznanego przedstawiciela nieokreślonej "międzynarodowej organizacji pomocy" Kapuściński okłamuje swoich czytelników co do dalszego losu sędziwego monarchy, który najprawdopodobniej został zamordowany z rozkazu nowego reżimu.
Po drugiej stronie starego pałacu, w pobliżu  budynku zajętego przez Hajle Sellasje, stoją inne pomieszczenia dawnego dworu, gdzie uwięzieni w piwnicach dostojnicy, dygnitarze i notable oczekują dalszego losu.
Za pomocą tego eufemizmu nasz "reporter stulecia"  daje nam do zrozumienia, że owi "dygnitarze" oczekują dalszego losu, który będzie rozstrzygnięty już na Sądzie Ostatecznym. Zostali rozstrzelani  23 listopada 1974 roku.

Reżim Mengistu, który zastąpił rządy cesarza Haile Selassie to jedna z najbardziej brutalnych i zbrodniczych dyktatur XX wieku. 

Cesarz

 "Cesarz"
Wszyscy słuchali wtedy radia, a ci nieliczni, których stać było na kupno telewizora (jest on nadal w tym kraju symbolem najwyższego luksusu), ogLądali telewizję. W tym czasie więc, na przełomie sierpnia i września, każdy dzień przynosił sowitą porcję rewelacji o życiu pałacu i cesarza,. Sypały się cyfry i nazwiska, numery kont bankowych, nazwy majątków i firm prywatnych. Pokazywano domy notabli, nagromadzone tam bogactwo, zawartość tajnych skrytek, stosy biżuterii. Często odzywał się głos ministra najwyższych przywilejów - Admassu Retty, który odpowiadając przed komisją do badania korupcji mówił, który z dygnitarzy co i kiedy otrzymał, gdzie i na jaką wartość. Trudność jednak polegała na tym, że nie sposób było ustalić wyraźniej granicy między budżetem państwa a prywatnym skarbem cesarza, wszystko tu było zamazane, rozmydlone,  dwuznaczne. Za rządowe pieniądze dygnitarze budowali sobie pałace, kupowali majątki, jeździli za granicę. Największe bogactwa nagromadził cesarz.
To jest głos samego Kapuścińskiego, a nie żadnego z jego anonimowych rozmówców. Tyle tylko, że Kapuściński po prostu powtarza dosłownie antycesarską propagandę sterowaną przez Derg w ostatnich tygodniach poprzedzających detronizację cesarza. Kapuściński jednak nie ogranicza się tylko do roli propagandowej tuby. Uzupełnia to jeszcze własnymi zmyśleniami. Blatta Admassu Retta był rzeczywiście zaufanym współpracownikiem Haile Selassie, ale rewelacje jakie miał ogłaszać przez "komisją do spraw korupcji" to już zmyślenie Kapuścińskiego. Jest to wydarzenie, które nie miało miejsca. Sam Blatta Admassu Retta (był ciężko chory, ale został ściągnięty ze szpitalnego łóżka) został rozstrzelany przez nowy reżim wraz z innymi dostojnikami 23 listopada 1974 roku, jakoś nowemu reżimowi w niczym nie przeszkadzało, że zabrał te swoje "tajemnice" do grobu.

Cesarz

"Cesarz"

I zaraz z foteli wstają i dywan wielki, perski z podłogi podnoszą, a tam pod dywanem całym zwitki dolarów gęsto poutykane, aż zieloną podłoga się zdawała. One to dolary zaraz w obecności czcigodnego pana sierżantom zliczyć i spisać kazali i do nacjonalizacji zabrali. Wnet się jednak wynieśli, a wtedy dostojny pan nasz wziął mnie do gabinetu i pieniądze w biurku trzymane między książkami chować nakazał. A powiem, że pan nasz, jako zwący się potomkiem króla Salomona, miał wielki zbiór Pisma Świętego, na wszelkie języki świata przełożonego, i tamżeśmy one pieniądze poutykali. Wszelako panowie oficerowie, ooo! to były zmyślne łupiskóry! Następnego dnia przychodzą, proklamację odczytują, zwrotu pieniędzy żądają, bo jak powiadają, trzeba mąki dla głodujących kupić. Aliści pan nasz za biurkiem siedząc słowa nie mówi, puste szuflady pokazuje. Na to oficerowie z foteli się zrywają, szafy z książkami otwierają, z wszelkich Biblii dolary wytrząsają, zaś sierżanci liczą, spisują,  do nacjonalizacji przekazują.
Cała ta historia jest zmyślona przez Kapuścińskiego. Tutaj widać po prostu pychę białego człowieka wobec Murzynów z Afryki i murzyńskiego króla. Tyle, że w miejsce paciorków, korali i whiskey mamy Biblię i dolary.

środa, 26 maja 2010

Cesarz

"Cesarz"
Powróciwszy do pałacu, czcigodny pan przyjął donos o ministra handlu - Ketemy Yfru, który oskarżył ministra finansów, że ten, nakładając wysokie cła, spowodował wstrzymanie pomocy dla głodujących. Jednakże nasz wszechwładca ani słowem nie skarcił pana Yelmę Deresę, a wręcz widziało się zadowolenie na twarzy monarszej, ponieważ pan nasz zawsze z niechęcią traktował ową pomoc, gdyż wszelki rozgłos, jaki jej towarzyszył, całe to wzdychanie, głową kiwanie z powodu chudzieków głodem przymierających psuło dorodny i imponujący obraz cesarstwa, które przecież szło drogą niczym nie zakłóconego rozwoju i doganiało, a nawet prześcigało. Odtąd żadne wspomaganie, datkowanie nie było więcej potrzebne, a owym głodomorom musiało wystarczyć to, że dobrotliwy pan nasz osobiście przywiązał do ich losu najwyższą wagę, co było już szczególnym rodzajem przywiązania, nawet wyższego niż najwyższe, a dającego podwładnym kojącą i krzepiącą nadzieję, że ilekroć pojawi się w ich życiu jakaś gnębiąca ich molestia, jakieś skargi budzące utrapienie, jaśnie osobliwy pan doda im tak potrzebnego ducha, a mianowicie w ten sposób, że przywiąże do onej molestii czy utrapienia najwyższą wagę.
To kłamstwo Kapuścińskiego jest wyjątkowo obrzydliwe. Klęska głodu w Etiopii była gwoździem do trumny Haile Selassiego, ale zmyślać, że cesarz z zadowoleniem przyjął informację o wstrzymaniu pomocy zagranicznej dla głodujących (na szczęście to "wstrzymanie pomocy" to także zmyślenie Kapuścińskiego, w rzeczywistości emisja filmu uruchomiła falę pomocy międzynarodowej dla Etiopii), bo ważniejsze były dla niego jakieś zewnętrzne pozory niż tragedia umierających ludzi, to już dla mnie niepojęte.

Oczywiście, że klęska głodu przyspieszyła erozję reżymu, zadała cios międzynarodowej reputacji cesarza. Ala odpowiedzialność Haile Selassiego była w tamtym czasie już mocno problematyczna, w latach 60-ych i 70-ych ośrodki decyzyjne władzy stopniowo przesuwały się już w kierunku rządu, parlamentu, biurokracji. Był to skutek reform w aparacie władzy zapoczątkowanych przez Haile Selassiego, ale w efekcie obróciło się to przeciwko niemu. Gdy zaczął narastać bunt, to cesarz tak naprawdę nie miał już w swoim ręku instrumentów władzy. Jedyne co miał, to tylko swój osobisty autorytet, ale i ten w końcu padł.

Jaka była reakcja Haile Selassiego na głód, można wysłuchać pod adresem:
http://www.bbc.co.uk/radio4/factual/beyondhunger.shtml

Jonathan Dimbleby wraca tutaj do tragicznych wydarzeń z czasów klęski głodu. Zamieszczony jest link do nagrania w formacie mp3 (trzeba kliknąć na zakładkę: Listen again to this programme) i przewinąć do około 21 minuty. W kilka tygodni po emisji programu "The unknown famine" (18 października 1973 roku), Haile Selassie, już stary i bezsilny, usiłował naprawić sytuację udając się z "imperial pilgrimage" (cesarską pielgrzymką - takiego określenia używa autor audycji) do Dessie, stolicy prowincji Wollo, gdzie głód czynił największe spustoszenie. Rozmówca Dimblebego był świadkiem tego wydarzenia. Jak opowiada, cesarz odwiedzał schroniska dla uciekinierów z terenów dotkniętych głodem i był zdruzgotany oraz wstrząśnięty tym co zobaczył. W odróżnieniu od anonimowych rozmówców Kapuścińskiego wypowiadających się dziwacznym i sztucznym językiem, tutaj mamy człowieka przestawiającego się prawdziwym imieniem i nazwiskiem. I ta relacja jest dużo bardziej wstrząsająca i prawdziwa niż zmyślenia Kapuścińskiego.

Cały ten materiał jest wart wysłuchania i obejrzenia. To zupełnie inny styl niż uprawiany przez Kapuścińskiego. Nie polegający na siedzeniu w klimatyzowanym hotelu w stolicy, oglądaniu telewizji i przekazywaniu rządowej propagandy uzupełnianej o własne zmyślenia i przeinaczenia. Reporter z kamerą i mikrofonem jedzie bezpośrednio do ludzi i przekazuje to co widział i usłyszał, a nie to co chciał zobaczyć i usłyszeć.

Cesarz

"Cesarz"
A ponieważ koszty lojalności rosły i rosły, wypadła pilna potrzeba zwiększenia dochodów i wtedy właśnie ministerstwo finansów nakazało chłopom płacić nowe podatki. ' Dzisiaj wolno mi już powiedzieć, że była to decyzja osobliwego pana, ale że cesarz, jako łaskawy dobroczyńca, nie mógł ' wydawać postanowień przykrych i nieszczęsnych, wszelki dekret, który nakładał nowy ciężar na ramiona ludu, dawany był pod firmą jakiegoś ministerstwa.
"Historia Etiopii"
"W efekcie 1968 roku ogłoszono kompromisowy tekst, odbiegający od początkowych założeń i nie rozwiązujący zasadniczo całej sprawy (reformy rolnictwa). Postanowiono, że konieczne jest przeprowadzenie rejestracji gruntów w Etiopii oraz nałożenie podatków od faktycznej produkcji danego gospodarstwa. Ustalony stosunek wysokości podatku do wielkości produkcji zgodnie uważano za zmniejszający obciążenia rolników w stosunku do stanu obecnego"
"Cesarz"
I tak idąc wedle wskazań monarchy, po czasie, gdy już krew wsiąkła, a dymy wiatr rozegnał, znów jęli urzędnicy podatków dokładać, ale już dawkując, mieszkując, łagodnie, ostrożnie, a chłopi wszystko znieśli i nie czuli obrazy.
"Historia Etiopii"
Ale w grudniu 1968 (wobec buntu chłopów w Godżamie tłumionym za pomocą wojska) cesarz wycofał się z próby rejestracji ziem w Godżamie, uzyskując zgodę chłopską na częściową zmianę zasad opodatkowania ziemi. 
Rząd szwedzki - wiążąc nadzieję na zmianę istniejącego stanu rzeczy z ustawą o dzierżawcach - dawał Etiopii do zrozumienia, że wycofa pomoc, jeśli do 1972 roku parlament nie zaopiniuje reformy.

Jak widać, Kapuściński całkowicie sfałszował i przeinaczył całą sprawę,  żeby przedstawić cesarza w negatywnym świetle.

wtorek, 25 maja 2010

Cesarz

"Cesarz"
Zdarzeniem, które przyspieszyło konfrontację z pałacem, była tragedia głodowa w północnych prowincjach kraju. Zwykle mówi się, że przyczyną masowych śmierci z głodu są występujące okresowe susze - sprawczynie nieurodzaju. Pogląd ten głoszą elity krajów głodujących. Jest on jednak fałszywy. Źródłem głodu jest najczęściej niesprawiedliwy lub błędny rozdział zasobów, majątku narodowego. W Etiopii było dużo ziarna, ale zostało ono ukryte przez bogaczy, a potem rzucone na rynek po zdwojonych cenach, niedostępnych dla chłopstwa i miejskiej biedoty.
To są poglądy, które wypowiada z pełnym przekonaniem sam Kapuściński, to nie są poglądy wypowiadane ustami jego anonimowych rozmówców.

"Historia Etiopii"
Groźna susza, panująca od kilku lat w pobliskich rejonach Afryki, na początku lat siedemdziesiątych zaczęła docierać do Etiopii. W 1972 roku w kilku etiopskich prowincjach nie spadł deszcz. Klęska suszy dotknęła Uello i Tigraj. W czasie obchodów 80 rocznicy urodzin cesarza w obu tych prowincjach ludzie umierali z głodu. Etiopskie władze i prasa otaczały milczeniem sprawę śmierci głodowej tysięcy ludzi w kraju.
 Przyczyną głodu jest susza, i to nie jest pogląd wypowiadany przez  "elity krajów głodujących". Korupcja, spekulacja, nieudolność władz (zapewne codzienność Etiopii za czasów rządów Haile Selassie) potęgują skutki głodu, ale jest nonsensem stwierdzenie, że przyczyną głodu jest spekulacja. Takie to dziwaczne poglądu głosi człowiek, który uważa siebie za specjalistę od problemów Afryki i Azji. Wiele społeczeństw (także społeczeństwo etiopskie) zapłaciło bardzo wysoką cenę za złudzenie, że wystarczy zmienić ustrój i zniknie głód i wszelkie inne problemy.

Cesarz

"Cesarz"
Największe bogactwa nagromadził cesarz. W miarę jak przybywało mu lat, rosła jego pazerność, jego starcza, żałosna zachłanność. Można by o tym mówić ze smutkiem i pobłażliwością, gdyby nie fakt, że H.S. zabierał z kasy państwowej miliony dokonując - on i jego ludzie - tych drapieżnych zabiegów pośród cmentarzy umarłych z głodu ludzi, cmentarzy widocznych z okien pałacu. W końcu sierpnia wojskowi ogłaszają dekret o nacjonalizacji wszystkich pałaców cesarza. Było ich piętnaście. Ten sam los spotyka prywatne przedsiębiorstwa H.S., w tym - browar im. świętego Jerzego, miejskie zakłady autobusowe w Addis Abebie, wytwórnię wód mineralnych w Ambo. W dalszym ciągu oficerowie składają cesarzowi wizyty odbywają z nim długie rozmowy nalegając, aby wycofał z banków zagranicznych swoje pieniądze i przekazał je do skarbu państwa. Prawdopodobnie nigdy nie będzie wiadome, jaką dokładnie sumę posiadał cesarz na swoich kontach. W wystąpieniach propagandowych mówiono o czterech miliardach dolarów, ale można to uznać za grubą przesadę. Raczej chodziło o kilkaset milionów. Nalegania wojskowych zakończyły się niepowodzeniem: cesarz tych pieniędzy rządowi nie dał, pozostają one do dziś w obcych bankach.
 To są poglądy przekazywane przez samego Kapuścińskiego, a nie przez jego anonimowych rozmówców. Stanowią jakby zwieńczenie wszystkiego, postawienie kropki na końcu zdania.

Informacje o kontach, bogactwie, pałacach, prywatnych przedsiębiorstwach i chciwości cesarza były intensywnie nadawane przez etiopską telewizję i radio przed i po obaleniu cesarza. Nowy rząd często donosił o wysiłkach mających na celu odzyskanie zagrabionych pieniędzy,  do aresztowanego cesarza regularnie udawały się kolejne delegacje usiłujące nakłonić go do przekazaniach danych dających dostęp do kont w zagranicznych bankach. Podobno negocjowano, że w zamian za spełnienie tych oczekiwań Haile Selassie zostanie uwolniony i będzie mógł wyjechać zagranicę. Co jakiś czas informowano, że rząd szwajcarski przyznał, że Haile Selassie ma zdeponowaną jakąś ogromną sumę w tym kraju, że znaleziono w biurku cesarza pismo z banku szwajcarskiego informujące, że zabrakło miejsca w pomieszczeniu gdzie gromadzono sztabki złota należące do cesarza, że w pierścieniu, który cesarz miał na ręku odkryto jakiś schowek zawierający tajny klucz i szyfry do zagranicznych kont.

Zdrowy rozsądek jednak podpowiada, że krytyka jaką nowy reżim adresuje do właśnie obalonego reżimu powinna być przyjmowana z ogromną ostrożnością. Wielka szkoda, że właśnie tej ostrożności zabrakło u Kapuścińskiego, który te informacje przekazuje jako coś całkowicie pewnego i nie podlegającego dyskusji.

Jeśli czytelnik "Cesarza" za pośrednictwem Kapuścińskiego otrzymuje propagandę serwowaną przez reżim Mengistu, może warto dla równowagi przekazać informacje trochę innego rodzaju.

http://www.ethiopolitics.com/articles/Haile_Selassie.htm
Kiedy jeden z oficerów zwrócił się do cesarza "Przecież Wasza Wysokość z pewnością coś musiał odłożyć na ciężkie czasy, na swoją emeryturę". Cesarz odpowiedział: "Emerytura ? Cesarz nie żyje na emeryturze. Jedyną emeryturą jest śmierć. Nigdy nie było potrzeby zbierania na emeryturę". Innym razem, gdy słyszał oskarżenia, że zdefraudował 20 miliardów dolarów, odpowiedział, że takie przekonanie świadczy o klęsce nauczania matematyki w szkołach. Trudno odłożyć 20 miliardów dolarów w kraju, którego roczny przychód nie przekraczał 2 miliardów. Jedyne do czego miał się przyznać, to wysyłanie za granicę pewnych kwot pieniędzy na pokrycie kosztów leczenia jego najstarszego syna.
Haile Selassie pochodził z rodu arystokratycznego i był dziedzicem fortuny. Natomiast nic nie wiadomo, żeby będąc cesarzem kumulował bogactwa czy pozwalał na to członkom swojej rodziny. Czy miał konto w Szwajcarii ? Trudno powiedzieć, może miał, a może nie miał. Jak wiadomo, współcześnie Szwajcaria ma trochę inne podejście do tajności kont i różni kacykowie okradający własne kraje nie mogą już uważać, że posiadanie konta w tym kraju jest dla nich całkowicie bezpieczne. Pomimo tego, konto Haile Selassiego w Szwajcarii jakoś po dziś dzień nie wypłynęło. Członkowie jego rodziny żyją rozproszeni po całym świecie, niektórzy mają nawet kłopoty materialne, nic nie wiadomo, aby odcinali kupony od jakichś kont.

poniedziałek, 24 maja 2010

Cesarz

"Cesarz"
wrócił przejęty i roztrzęsiony i zaraz wyjechał do Anglii. Nie minął miesiąc, a z naszej ambasady przychodzi doniesienie, że pan Dimbleby pokazał w telewizji londyńskiej swój film pod tytułem "Ukryty głód", w którym ten pozbawiony zasad oszczerca dopuścił się demagogicznej sztuczki ukazując tysiące ludzi umierających z głodu, a obok czcigodnego pana, jak biesiaduje z dostojnikami, następnie pokazał drogi, na których leżą dziesiątki szkieletów zagłodzonych biedaków, a zaraz potem nasze samoloty przywożące z Europy szampany i kawior, tu - pola całe konających chudzieków, tam nasz  monarcha ze srebrnej patery mięso swoim psom podający, i tak na przemian: przepych - nędza, bogactwo - rozpacz, korupcja - śmierć. W dodatku pan Dimbleby oświadcza, że klęska głodu spowodowała już śmierć stu, a może dwustu tysięcy ludzi i że drugie tyle może w najbliższych dniach podzielić ich los. Doniesienie ambasady mówi, że po filmie wybuchł w Londynie wielki skandal, są apelacje do parlamentu, gazety biją na alarm, dostojnego pana potępiają.

 http://www.guardian.co.uk/world/2002/jul/28/famine.ethiopia

Jonathan Dimbleby
A few months later, The Unknown Famine, as we called our report, became a catalyst for the overthrow of the quasi-feudal regime of Haile Selassie. Crudely recut to include scenes of high life at the imperial palace and retitled The Hidden Hunger, our footage was used to devastating effect on Ethiopian television to soften up the Emperor's subjects for the military coup which brought Comrade - later President - Mengistu to power.

Kilka miesięcy póżniej, "Nieznany głód" - jak nazwaliśmy nasz film, stał się katalizatorem, który przyczynił się do obalenia pół-feudalnych rządów Haile Selassie. Został topornie poprzecinany scenami z życia wyższych sfer pałacu cesarskiego oraz zmieniono mu nazwę na "Ukryty głód". Nasz materiał został wykorzystany przez etiopską telewizję w celu uzyskania niszczącego efektu i miało przygotować poddanych cesarza do wojskowego zamachu, który przywiódł do władzy Mengistu, późniejszego prezydenta.
 Kapuściński całkowicie przeinaczył całe wydarzenie. Jonathan Dimbleby nakręcił i pokazał w brytyjskiej telewizji klęskę głodu w Etiopii. Natomiast potem, w przeddzień obalenia cesarza, etiopska telewizja przeplotła materiał nakręcony przez Dimblebego scenami pałacowymi aby zadać ostateczny cios reputacji cesarza.

Warto zwrócić uwagę na słowa "crudely recut" (topornie poprzecinany). Jakoś nie mogę uwierzyć, że Kapuściński, jak sam o sobie pisze, wytrawny i rasowy reporter, który każde kłamstwo niczym promieniowanie rentgenowskie prześwietla do gołej kości, nie poznał się na nieudolnej podróbce.

Raczej jestem skłonny założyć, że Kapuściński celowo okłamał swoich czytelników, aby im wmówić, że także dziennikarz z "kraju kapitalistycznego" podziela jego hiperkrytyczną opinię o Haile Selassie.

Jestem stałym słuchaczem reportaży nadawanych na BBC4 i  nawet moja pobieżna znajomość zasad dziennikarstwa obowiązujących w BBC podpowiada mi, że jest niemożnością, aby Dimbleby zrobił taki reportaż. Dziennikarze w BBC nie wykorzystują materiałów pochodzących z zewnątrz (w tym wypadku scen z życia pałacu), wykorzystują tylko to, co sami zebrali w trakcie pracy nad reportażem. Nie atakują również władz czy rządu krajów, którego dotyczy reportaż. Widz czy słuchacz oczywiście może wynieść negatywne wrażenie, ale to powinna być jego refleksja z treści, a nie pogląd narzucony przez dziennikarza za pomocą tendencyjnego montażu.

Intencją Dimblebego było poruszenie sumień tragedią dziejącą się w Etiopii, zaś dla każdego jest oczywiste, że efektywna pomoc głodującym ludziom w Etiopii może mieć miejsce tylko we współpracy z władzami tego kraju. Przypuszczając bezpośredni atak na cesarza osiągnie się efekt odwrotny do zamierzonego. Neutralność w sprawach politycznych jest żelazna regułą działania Międzynarodowego Czerwonego Krzyża i wszystkich organizacji niosących pomoc.

Najwyraźniej Kapuściński własne wypaczone i fałszywe poglądy na temat dziennikarstwa jako sztuki zmyślania i manipulowania przenosi na innych.

Cesarz

"Cesarz"
by mógł czynić zła. A właśnie post osłabia, głodówka pozbawia sił. Taka jest nasza amharska filozofia i o tym pouczają nasi ojcowie. A wszystko to sprawdzone jest w doświadczeniu. Człowiek głodzony przez całe życie nigdy nie będzie się buntować.
..
Tę atmosferę ogólnego zagrożenia wzmagała jeszcze chorobliwa podejrzliwość, jaką żywi każdy Amhara wobec drugiego człowieka (również wobec drugiego Amhary), któremu nigdy nie wolno ufać, wierzyć na słowo, liczyć na niego, bo intencje ludzi są złe i przewrotne, ludzie to spiskowcy. Filozofia Amharów jest  pesymistyczna, smutna, dlatego ich spojrzenia są smutne, a przy tym czujne i wypatrujące, twarze mają poważne, rysy napięte, rzadko zdobywają się na uśmiech.
Jest to kompletna bzdura. Nie ma żadnej "amharskiej filozofii" o takiej treści. Tyle w tym sensu co w opowiadaniu, że w Warszawie po ulicach chodzą niedźwiedzie. Filozofia amharska, jak każda inna, podlegała różnym wpływom i tradycjom,  jest mieszaniną różnych treści i wpływów, podlegała zmianom na przestrzeni czasów.

Przykładem XVII wiecznej amharskiej filozofii jest:

http://en.wikipedia.org/wiki/Zera_Yacob

Wbrew wyobrażeniom Kapuścińskiego nawet Murzyni z Afryki potrafią czytać, pisać, układać dzieła filozoficzne, pisać i czytać poezję, tworzyć sztukę, kulturę, muzykę itp itd. a nie tylko przystrojeni w kolorowe spódniczki biegać wokół bambusa potrząsając dzidami.

niedziela, 23 maja 2010

Cesarz

"Cesarz"
Czekanie, co jutro się stanie, aż ci nagle pan nasz pozywa doradców,
karci ich, że rozwój zaniedbują, i łajankę taką uczyniwszy ogłasza, że będziemy tamy na Nilu stawiać. Jakże tamy stawiać, mruczą wewnątrzbrzusznie skonfundowani doradcy, kiedy prowincje głodują, naród wzburzony, stołowi szeptają, żeby cesarstwo poprawić, oficerowie spiskują, notabli aresztują. A zaraz po korytarzach słychać niepokorne szemrania. że lepiej by naszych głodomorów wesprzeć, a owych tam poniechać. Na to pan minister finansów tłumaczy, że jeśli postawi się pomienione tamy, będzie można wodę na pola odpuścić. a taki z tego powstanie urodzaj, że i głodomorów więcej nie będzie. No tak, szemrają ci, co szemrali, ale ile to lat trzeba, żeby tamy postawić, a tymczasem naród z głodu pomrze.

A zaraz pan minister informacji ogłosił postanowienie czcigodnego pana jako nowy sukces i pamiętam nawet, że w okamgnieniu było rozwieszone w stolicy takie hasło - niech no tylko staną tamy, a wszystkim wszystkiego damy, zaś potwarca niech knuje, szczuje rozwoju tam nie zatamuje! Aliści tak ta sprawa rozjuszyła spiskujących oficerów, że radę cesarską, powołaną przez jaśnie najvyższego pana do nadzoru owych tam, w kilka dni później w areszcie osadzili głosząc, że z tego tylko większa korupcja mogłaby wyniknąć i jeszcze gorsze narodu głodzenie.
W roku 1957 roku Haile Selassie zawarł porozumienie z amerykańskim Bureau Of Reclamation (urzędem do spraw melioracji) (www.usbr.gov/) w celu przeprowadzenia badań dotyczących wykorzystania wód Nilu Błękitnego. Badania zakończono w 1964 roku i sporządzonym raporcie wskazano około 20 projektów irygacyjnych (tamy, projekty nawadniające, elektrownie wodne), które przyniosłyby korzyść dla gospodarki Etiopii. Ta współpraca trwała do końca panowania Haile Selassie i oczywiście została przerwana po objęciu władzy przez rząd Mengistu. Szyderstwa i drwiny Kapuściskiego stają się zrozumiałe, gdy sobie uświadomić, że te projekty z oczywistych względów nie podobały się Egiptowi, który w tamtym czasie był sojusznikiem Związku Radzieckiego i przymierzał się do budowy własnej tamy na Nilu w Assuanie, finansowanej w znacznej mierze przez ZSRR.

Co do owego "gorszego narodu głodzenia" to warto wiedzieć, że właśnie tama na Assuanie uratowała Egipt przed skutkami suszy w latach 1980-ych. Jakie były skutki tej suszy dla Etiopii i Sudanu nie trzeba chyba przypominać. Właśnie od tamtej pory na stałe przylgnął do Etiopii wizerunek kraju ludzi umierających z głodu.

Cesarz

"Cesarz"
Przyjechałem do Addis Abeby w połowie maja 1963 (...) Wiadomość i zaproszenia przywiózł nam do Africa Hall, gdzie spędzaliśmy dnie i noce w beznadziejnym i szarpiącym nerwy oczekiwaniu na łączność z naszymi stolicami, miejscowy opiekun, naczelnik z ministerstwa informacji - właśnie Teferra Gebrewold, wysoki, postawny Amhara, zwykle milczący i zamknięty.
 Ministerstwo Informacji powstało w Etiopii w 1964 roku (informacja ze strony rządowej).
Od czasu do czasu zastanowić się nad swoim postępowaniem. I właśnie taki moment nastąpił teraz, kiedy po słowach Svarzżniego zauważyliśmy, że Teferra zbladł, pochylił się i zaczął nerwowo i nieskładnie coś mówić, z czego - w końcu - dało się zrozumieć, że jeżeli złożymy donos, cesarz każe mu ściąć głowę. Powtarzał to i powtarzał. W naszej grupie nastąpił podział. Agitowałem za tym, żeby dać spokój i nie brać człowieka na swoje sumienie. Większość była tego samego zdania i ostatecznie postanowiliśmy, że w rozmowie z cesarzem ominiemy ten temat.
To jakaś kompletna bzdura. Haile Selassie nie wydawał rozkazów "obcięcia głowy" komukolwiek. Kapuściński może przeniósł na czasy Haile Selassiego realia późniejszego okresu, gdy rzeczywiście można było być skazanym na długoletnie więzienie lub karę śmierci nawet za zupełnie błahe przewinienia, jeśli tylko zostały zakwalifikowane jako "kontrrewolucyjne".

W "Cesarzu" często pojawia się ten motyw "obcinania głowy". Ale to takie typowe zabobony białego człowieka, dla którego w Afryce mieszkają Murzyni, Murzynami rządzi kacyk z maczetą, a jak się zezłości, to obcina tą maczetą głowy.

Cesarz

"Cesarz"
Pan nasz zasiadał na tronie i kiedy już usiadł, podsuwałem mu poduszkę pod nogi. Ta czynność musiała być wykonana błyskawicznie, aby nie powstał moment, w którym nogi dostojnego monarchy zawisłyby w powietrzu. Wszyscy wiemy, że pan nasz był niskiej postury, a jednocześnie sprawowane stanowisko wymagało, aby zachował wobec podwładnych wyższość również w sensie ściśle fizycznym,

e - powiem to z dumą - pan nasz nie mógł się nigdzie ruszyć beze mnie, gdyż jego godność wymagała, aby stale zasiadał na tronie, a na tronie nie mógł zasiadać bez poduszki, a poduszkowym byłem ja. Miałem opanowany w tym względzie specjalny protokół, a nawet posiadałem niesłychanie pożyteczną wiedzę na temat wysokości poszczególnych egzemplarzy tronu, która pozwala, mi szybko i trafnie dobierać poduszki odpowiedniego rozmiaru, tak aby nie doszło do gorszącego niedopasowania: między poduszką a butami cesarza jest jednak szpara!
Haile Selassie był rzeczywiście drobnej budowy i niskiego wzrostu (160 cm), ale cała ta historia to zmyślenie Kapuścińskiego.

http://video.google.com/videoplay?docid=-1845622330460884817#

Pod tym adresem można obejrzeć film z wizyty Haile Selassiego na Jamajce w 1966 roku. Widać tam siedzącego cesarza, nie ma żadnej poduszki ani "poduszkowego" i nie widać żadnego powodu, dla którego taki dziwoląg miałby istnieć.

Cesarz

"Cesarz"
F. To był mały piesek rasy japońskiej. Nazywał się Lulu. Miał prawo spać w łożu cesarskim. W czasie różnych ceremonii uciekał cesarzowi z kolan i siusiał dygnitarzom na buty. Panom dygnitarzom nie wolno było drgnąć ani zrobić żadnego gestu, kiedy poczuli, że mają mokro w bucie. Moją funkcją było chodzić między stojącymi dygnitarzami i ocierać im mocz z butów. Do tego służyła ściereczka z atłasu. To było moim zajęciem przez dziesięć lat.
To zmyślenie Kapuścińskiego. Może i Haile Selassie lubił pieski, ale na pewno nawet najbardziej ulubiony piesek cesarza sikał tam, gdzie pieski powinny sikać.

Cesarz

"Cesarz"
Widzę go teraz, jak idzie, przystaje, podnosi do góry twarz, jakby pogrążył się w modlitwie. O Boże, wybaw mnie od tych, co czołgając się na kolanach skrywają nóż, który chcieliby wbić w moje plecy. Ale co Pan Bóg może pomóc?
Jest to jakaś bzdura. Modlitwa Haile Selassiego na pewno tak nie wyglądała. Wystarczy porównać.

http://people.zeelandnet.nl/adamr/Interview%20with%20Dr%20Oswald%20Hoffman,dec%2025,1968.htm
Cesarz rozpoczynał dzień od słuchania donosów.
To zmyślenie Kapuścińskiego. Haile Selassie zawsze demonstrował głęboką religijność. Dzień zaczynał od modlitwy i lektury Biblii.

Cesarz

"Cesarz"
"przezacny pan"
"dobrotliwy monarcha"
"dostojnego pana"
"jaśnie wielmożnego pana"
"najjaśniejszego pana"
"jaśnie oświeconego pana"
"pana mojego wszystkowładnego"
"najosobliwszego pana."
"prześwietnego pana"
"wnikliwego pana"
"nasz wszechwładca"
"dostojny wszechwładca"
"Najosobliwszy nasz władca"
Takimi tytułami obdarzają anonimowi rozmówcy Kapuścińskiego swojego władcę.

http://www.richardwebster.net/johnryle.html
Według informacji tam zawartej w języku amharskim nie istnieją żadne odpowiedniki tego typu tytułów. Na dworze sposób zwracania się czy odnoszenia się do monarchy był ściśle sformalizowany i jest niepodobne, aby rozmówcy Kapuścińskiego, oddani ludzie dworu i cesarza, nawet w nieformalnej rozmowie wymyślali sobie jakąś prywatną tytułologię, czy żeby takie zwroty pojawiły się nawet w najbardziej dowolnym tłumaczeniu.

Oficjalne tytuły należne cesarzowi można znaleźć  w Google Book.

"negus nagast" - Król Królów
"atse" - cesarz
"Zwycięski Lew Plemienia Judy"
"Wybraniec Boga".

W języku polskim odpowiednią formą będzie "Jego Wysokość" czy "Jego Cesarska Wysokość". Jak widać, ma to niewielki związek ze zmyśleniami Kapuścińskiego. 

Profesor John Ryle pisze dalej:
an imaginary archaic language, with touches of comic opera, one that bespeaks homage while conveying subversion. (wymyślony, archaiczny język, jakby trochę z opery komicznej, który jednocześnie jest złożeniem hołdu i poddaństwa).
Ale my oczywiście doskonale rozpoznajemy ten "archaic language". To po prostu kwiecisty, barokowy język siedemnastowiecznej polskiej szlachty, charakterystyczne dla polskiej mentalności połączenie uniżoności z czułością i przywiązaniem.

Cesarz

"Cesarz"
ściąć go należy. Ale i generał szukał, a - widać - nie znalazł. A błahe zdarzenie na tym polegało, że amerykański korpus pokoju zrobił na uniwersytecie pokaz najnowszej mody, choć wszelkie zebrania, spotkania były zakazane. Ale Amerykanom dostojny pan nie mógł przecież pokazu odmówić i oto tę pogodną i jakże beztroską imprezę studenci wykorzystali, żeby zebrać się w olbrzymi tłum i ruszyć na pałac. A od tej chwili już nie dali zapędzić się do domów, już wiecowali, zajadle i porywczo szturmowali, już więcej nie ustępowali.
"Historia Etiopii"
(W roku 1967) Rzeczywistą przyczyną była sprawa dekretu o reformie rolnej. Wielu studentów pochodzących ze wsi uważali, że ten dekret nie rozwiązuje rzeczywistych problemów wsi. Nauczeni jednak doświadczeniem, przywódcy studenccy szukali takiego pretekstu do demonstracji, którego rząd nie mógłby poczytać za polityczny i który przyciągnąłby mało aktywnych w sprawach publicznych kolegów. Uznali mianowicie za obrażający dla etiopskiej kultury i tradycji pokaz mody mini zorganizowany na terenie uniwersytetu przez młodą wykładowczynię z USA. Władze uczelni - zgodnie ze studenckimi przewidywaniami - nie chciały zakazać pokazu z przytaczanych przez studentów motywów. Studenci natychmiast zorganizowali bojkot zajęć. Wkrótce nastroje rozgrzały się i tłumy studentów ruszyły ulicami Addis Adeby. 
Jest faktem, że pokaz mody był przyczyną studenckich zamieszek, ale cała reszta jest jak w słynnym pytaniu do Radia Erewań.

Cesarz

"Cesarz"
arystokratów, biurokratów i tak zwanych ludzi osobistych. Frakcja arystokratów, skrajnie konserwatywna i składająca się z wielkich posiadaczy ziemskich, grupowała się głównie w Radzie koronnej, a jej przywódcą był rozstrzelany już książę Kassa. Dostojny pan, zwolennik silnego państwa i władzy centralnej, musiał toczyć przebiegłą i zręczną walkę z koterią arystokratów, która chciała rządzić prowincjami i mieć słabego, powolnego cesarza.
"Historia Etiopii" strona 456
Zdaje się, że tylko ras Asrate Kassa, potomek dynastii szeuańskiej i wpływowy polityk miał perspektywistyczną wizję działań rządu. W rozmowie, jaka odbyła się 28 lutego, ras Asrate Kassa twierdził, że sytuacja wewnętrzna Etiopii jest zbyt poważna, aby można ją było rozwiązać kolejnymi zmianami personalnymi, odbywającymi się na dodatek w obrębie tej samej grupy osób. Jego zdaniem cesarz powinien zawiesić konstytucję, rozwiązać parlament, objąć stanowisko premiera i rozpocząć pracę nad nową konstytucją, który by odzwierciedlała idee, jakie niosą nowe czasy. Trudno zrozumieć, dlaczego cesarz nie wziął pod uwagę sugestii rasa Asrata Kassy i zajął się powoływaniem nowego gabinetu.
Jak widać, intencje księcia Kassy były całkowicie przeciwstawne do tego, co podaje Kapuściński.

Kapuściński sfałszował i przekręcił całe tło tego konfliktu, aby narzucić czytelnikowi wizję cesarza, który w obliczu klęski głodu i narastającego niezadowolenia jest jedynie zainteresowany utrzymaniem swojej władzy.

Dodatkowo w negatywnym świetle przedstawiony jest tutaj ras Kassa. W książce Kapuścińskiego cesarz i jego otoczenie to ludzie głupi, bezmyślni, tchórzliwi, podstępni, zainteresowani jedynie napychaniem kieszeni.

"Historia Etiopii"
Warto wiedzieć, że kilka godzin wcześniej ras Asrate Kassa został ostrzeżony o mającym nastąpić aresztowaniu, ale mimo nalegań rodziny, aby się schronił na prowincji, ras nie wyraził na to zgody. Duma nie pozwoliła mu na ucieczkę.

Cesarz

"Cesarz"
Że w obliczu inwazji włoskiej publicznie poprzysiągł przelewać krew za Etiopię, po czym, kiedy tamci wtargnęli, udał się statkiem do Anglii i spędził wojnę w spokojnym miasteczku Bath. A taki , później wytworzył się w nim kompleks wobec wodzów partyzanckich, którzy zostawszy w kraju walczyli z Włochami, że kiedy wrócił na tron, stopniowo likwidował ich lub odsuwał, zarazem dając fawory kolaborantom.
"Historia Etiopii"
Tworząc aparat władzy centralnej i regionalnej cesarz balansował pomiędzy przedstawicielami różnych ugrupowań. Niektórym  przywódcom ruchu oporu nadał wysokie tytuły i stanowiska w państwie. Jednocześnie łagodnie traktował dygnitarzy współpracujących z Włochami w czasie okupacji.
 Skutkiem włoskiej okupacji były głębokie podziały w etiopskim społeczeństwie i cesarz po wypędzeniu okupantów i odzyskaniu władzy dążył do zniwelowania tych podziałów. Oczywiście - czy wszystkie decyzje jakie podejmował były słuszne - to kwestia dyskusyjna, ale widać wyraźnie, że informacja przekazana przez Kapuścińskiego jest fałszywa.

Jest całkowitym zmyśleniem i kłamstwem Kapuścińskiego, że cesarz "przysiągł przelewać krew za Etiopię" i potem spokojnie wyjechał do wód.

"Historia Etiopii" strona 386
Kiedy Hajle Selassie przybył do Addis Abeby (po klęsce armii etiopskiej pod Majczeu 2 IV 1936 roku), powstały tutaj dwie koncepcje co do sposobów dalszego prowadzenie walki. Jedna koncepcja, reprezentowana m.in przez (...) przewidywała przeniesienie całego rządu do Gorie i kontynuowanie wojny przy użyciu metod walki partyzanckiej. (...) Cesarz początkowo skłaniał się ku temu rozwiązaniu. Później przeważyło jednak zdanie reprezentowane przez (...), którzy uważali,  że Haile Selassie wraz z częścią swojego rządku powinien się udać do Europy, aby tam na forum międzynarodowym bronić sprawy etiopskiej. (...) W czasie głosowania w radzie ministrów 21 osób opowiedziało się za wyjazdem cesarza do Europy, 3 głosowały przeciwko.
Czy Haile Selassie podjął prawidłową decyzję o wyjeździe do Europy to sprawa, co do której można mieć różne opinie.

Ale jest oczywiste, że Kapuściński całkowicie przeinaczył i sfałszował całe tło tego dylematu, aby czytelnikowi narzucić wizerunek cesarza jako człowieka fałszywego, tchórzliwego i podstępnego.

sobota, 22 maja 2010

Cesarz

"Cesarz"
Był jednak w pałacu i taki wypadek: jeden z najbardziej szlachetnych
naszych patriotów, wielki wódz partyzancki w latach wojny z Mussolinim - Tekele Wolda Hawariat, niechętny cesarzowi, odmawiał przyjmowania najmiłościwszych darowizn, odrzucał przywileje i nigdy nie wykazywał skłonności do korupcji. Tego miłościwy pan nasz kazał latami więzić, a potem ściąć.
"Historia Etiopii" strona 518
Takele Uelde Hauarjat (zm. 27 XI 1969) dyplomata i polityk etiopski, wybitny uczestnik ruchu oporu 1936-1941, wieloletni przyjaciel cesarza Hajle Selassie, często z nim w niezgodzie, posądzony o zorganizowanie spisku antycesarskiego popełnił samobójstwo w Sebatto nie dając się ująć policji.
Bardziej szczegółową informację można znaleźć w Google Books.  Takele Wolde Hawariat nigdy nie wybaczył cesarzowi wyjazdu do Europy w 1936 roku ("Historia Etiopii" strona 386, był jedną z trzech osób - na 21 - które głosowały przeciwko wyjazdowi cesarza z kraju), po wojnie był kilkakrotnie sądzony i ułaskawiany przez cesarza za spiskowanie. W listopadzie 1969 roku zaminował most w Sebatto, który cesarz zwykł przekraczać udając się na weekendy. Spisek się nie powiódł i Takele Wolde zginał otoczony przez policję.

Jak widać, Kapuściński całkowicie przeinaczył tę historię, aby narzucić czytelnikowi swoją opinię o cesarzu.

Cesarz

"Cesarz"
I że między innymi w ten sposób zgładził wielkiego wodza Betwodeda Negasza, który w latach pięćdziesiątych wystąpił przeciw cesarzowi i chciało głosić republikę.
Link do Google Books

 W wyniku nieudanego spisku Betewoded Negash Bezabeh został skazany na śmierć, ale cesarz go ułaskawił. Zmarł na wygnaniu w Jemenie w 1964 roku.

Kapuściński całkowicie przeinaczył ten fakt, aby zbudować wizerunek cesarza, który chcąc zamazać własne nieczyste sumienie prześladował bohaterów wojny przeciwko Włochom.

Cesarz

"Cesarz"
Pan nasz nie miał szkół, jego jedynym nau czycielem - i to tylko w dzieciństwie - był francuski jezuita monsignore Jerome, późniejszy biskup Hararu i przyjaciel poety Arthura Rimbauda. Duchowny ten nie zdążył wpoić cesarzowi nawyku czytania, co zresztą było tym trudniejsze, że Hajle Sellasje już od lat chłopięcych zajmował  odpowiednie stanowiska kierownicze i nie miał czasu ma systematyczne lektury. Ale wydaje mi się, że chodziło nie tylko o brak czasu i nawyku. (...) Podobnie było z pisaniem, bo monarcha nasz nie tylko nie korzystał z umiejętności czytania, ale także nic nie pisał i niczego własnoręcznie nie podpisywał. Choć rządził przez pół wieku, nawet najbliżsi nie wiedzą, jak wyglądał jego podpis.
 Jest to całkowita bzdura i zmyślenie. Haile Selassie oprócz ojczystego amharskiego znał także język gyyz, biegle władał francuskim, znał także angielski.  Miał dużą prywatną bibliotekę, gdzie spędzał dużo czasu, na marginesach książek które czytał nanosił notatki. Ostatnie znane zdjęcie cesarza (już uwięzionego) pokazuje go pochylonego nad książką. Wyobrażenie, że otoczenie nie wiedziało jak wyglądał jego podpis jest kompletnym nonsensem.

Cesarz

"Cesarz"
Dlatego też, jeżeli zręczny i rozumny minister chciał na swoim podwórku dokonać bodaj najmniejszej reformy, musiał tak pokierować sprawą, tak ją przedstawić cesarzowi, tak oświetlić i formułować, aby wynikało w sposób niezbity, uznany i oczywisty, że łaskawym i troskliwym inicjatorem, twórcą i orędownikiem reformy jest osobiście jego cesarska mość, choćby w rzeczywistości pan nasz niezupełnie orientował się, o co w całej sprawie dokładnie chodzi. Ale przecież nie wszyscy ministrowie mieli rozum! Zdarzali się ludzie młodzi, nie obyci z tradycją pałacu i ci, kierując się własną ambicją, a także pragnąc zdobyć uznanie ludu - jak gdyby uznanie cesarskie nie było jedynym wartym zabiegów! - samowolnie próbowali ten czy inny drobiazg zreformować. Jakby nie wiedzieli, że łamią w ten sposób zasadę lojalności i grzebią nie tylko siebie, ale także samą reformę, która nie mając cesarskiego autorstwa nigdy nie miała szansy ujrzeć światła dziennego. Powiem otwarcie, że dobrotliwy pan wolał złych ministrów. A wolał dlatego, że pan nasz lubił korzystnie kontrastować. A jakżeby mógł korzystnie kontrastować, gdyby był otoczony przez dobrych ministrów? Lud straciłby orientację, u kogo szukać pomocy, na czyją dobroć i mądrość liczyć. Wszyscy byliby dobrzy i mądrzy. Jakiż bałagan zacząłby się wówczas w cesarstwie! Zamiast jednego słońca, świeciłoby pięćdziesiąt i każdy oddawałby hołd prywatnie wybranej planecie.
"Historia Etiopii" strona 445.
W latach sześćdziesiątych obserwujemy więc proces usamodzielnienia się administracji państwowej od codziennej kontroli i wpływów cesarza. On sam zresztą zaczął nawoływać do tego, upatrując w ciągłym szukaniu przez ministrów jego akceptacji dla dokonywania drobny nawet posunięć przyczyn niesprawności funkcjonowania ministerstw. W 1966 cesarz prawnie usankcjonował oderwania decyzji w sprawach pracy ministerstw od swojej osoby.
"Historia Etiopii" strona 446
"W parlamencie w latach sześcdziesiątych wpływ cesarza na bieg wydarzeń zmalał równie poważnie. (...) Podobnie jak rząd, parlament lat sześćdziesiątych przestał być przedłużeniem władzy i woli cesarza.

Jak widać, Kapuściński całkowicie zafałszował charakter udziału cesarza we władzy przypisując mu intencje sprzeczne z faktami. Poprzez przeinaczenie rzeczywistości zbudował wizerunek monarchy, dla którego jakaś gra pozorów była ważniejsza niż los i dobrobyt własnych poddanych.