Blog do projektu Open Source JavaHotel

poniedziałek, 14 kwietnia 2014

Byliśmy na operze

15 marca 2014 roku byliśmy na "Rinaldo" Jerzego Fryderyka Haendla w Warszawskiej Operze Kameralnej, podobało nam się bardzo.
Haendel napisał "Rinaldo" w ciągu 2 tygodni, takie tempo było możliwe dzięki temu, że około 15 numerów zostało przepisanych z wcześniejszych oper włoskich Haendla, z "Almiry", "La Resurezziane", "Agryppiny" i innych. Słynna aria "Lascia ch’io pianga" jest przejęta w całości z "Agryppiny". Haendel nie był już zupełnie nieznany w Londynie, ale to przygotowane w pośpiechu dzieło okazało się największym sukcesem sezonu, grane było przez 15 wieczorów i za życia Handla osiągnęło rekordową liczbę 53 przedstawień. Ten tryumf wyznaczył kierunek kariery Haendla w Anglii, od tego momentu na wiele dziesięcioleci "Haendel" i "opera" stały się w Londynie synonimami.
Samo libretto jest luźno oparte na "Jerozolimie wyzwolonej" Torquato Tasso, wątek historyczny został  wzbogacony o wątki baśniowe i fantastyczne. Dzięki tym wzbogaceniom londyński realizator mógł zaprezentować wszelkie możliwości teatralnej maszynerii : grzmoty, fajerwerki, smoki ziejące ogniem, maszkarony, które się pojawiają i znikają itp. Krytycy wybrzydzali na tanie efekciarstwo, ale publiczność waliła drzwiami i oknami.
Ale oczywiście, nie "efekty specjalne" zdecydowały o popularności opery, ale przede wszystkim niezwykła i zapadająca w pamięć muzyka.
Paradoksalnie, ale przedstawienie w Warszawskiej Operze Kameralnej jest zapewne najbardziej zbliżone do swojego pierwowzoru. Aczkolwiek współczesny realizator ma do dyspozycji dużo bardziej zaawansowaną technikę niż londyński z 1711 roku, to ze względu na ograniczenia sceny musi sięgać do najprostszych. Almirena znika w czeluściach zapadni, Rinaldo wypływa łódeczką na morze z szeleszczących tkanin, końcowa bitwa rozgrywa się pod czerwonym płótnem w blasku stroboskopowych świateł. W innym kontekście może by raziło, ale tutaj ta teatralna sztuczność dodaje przedstawieniu ogromnego uroku.
"Rinaldo" jest obecny w repertuarze Warszawskiej Opery Kameralnej od kilkunastu lat, przedstawienie jest perfekcyjnie dopracowane i wykonane we wszystkich szczegółach. W głównych rolach występują znane i lubiane gwiazdy tej sceny z Olgą Pasiecznik - Almireną i Anną Radziejowską w tytułowej roli. Znakomitą parę tworzyli Andrzej Klimczok jako Argante i Marta Boberska jako czarownica Armida.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz